Gorzki smak rewanżu. Magdalena Fręch nie powtórzy sukcesu z Wimbledonu

Materiały prasowe / PZT / Na zdjęciu: Magdalena Fręch
Materiały prasowe / PZT / Na zdjęciu: Magdalena Fręch

W pierwszym dniu US Open najważniejsze rzeczy dla polskiego tenisa działy się na korcie numer "9". Najpierw Kamil Majchrzak przegrał na nim z Alejandro Tabilo. Niestety kilka godzin później jego los podzieliła Magdalena Fręch.

Tenisistka z Łodzi nie sprostała Rebecce Marino z Kanady. Wcześniej dwukrotnie pokonała tę przeciwniczkę, lecz tym razem nie była nawet blisko. Kanadyjka od początku spotkania była dominującą stroną i dyktowała warunki gry. Po godzinie i 9 minutach zasłużenie wygrała 6:2, 6:3.

Mocno serwująca Marino pewnie wygrywała gemy przy własnym podaniu. Magdalena Fręch miała jej czego zazdrościć, bo sama niemal cały czas musiała się bronić. Serwis nie dawał jej niemal żadnej przewagi. Przeciwniczka nie przebierała w środkach i począwszy od returnu stawiała na atak. Już w drugim gemie miała okazję na przełamanie, ale wtedy jeszcze Fręch wybroniła się asem serwisowym.

Przy kolejnym break-poincie, który pojawił się przy stanie 3-2 dla Kanadyjki, sprawy nie potoczyły się równie korzystnie. Marino popisała się kolejnym potężnym returnem z forhendu i tablica wyników odzwierciedliła sytuację na korcie. Zdecydowanie przeważająca Kanadyjka odskoczyła na dwa gemy przewagi.

Do końca pierwszej partii sytuacja nie uległa poprawie. Rywalka coraz swobodniej czuła się na korcie, natomiast nasza reprezentantka wyglądała na przytłoczoną. Przy piłce setowej popełniła podwójny błąd serwisowy i pierwsza odsłona rywalizacji padła łupem przeciwniczki.

W drugim secie, zwłaszcza na jego początku, celownik Marino był nieco gorzej ustawiony. Powiało optymizmem, bo Fręch prowadziła nawet 3:1. Od tego momentu nie wygrała jednak ani jednego gema. Szkoda zwłaszcza gema przy stanie 3:2, gdy roztrwoniła prowadzenie 30:0, mimo że jej gra zdawała się nabierać na jakości.

To Marino była jednak zdecydowanie lepszą tenisistką. Wykorzystała już pierwszą piłkę meczową i po niespełna 70 minutach przypieczętowała zwycięstwo. Dla 31-latki był to dopiero drugi wygrany mecz w US Open.

Magdalena Fręch musi natomiast jeszcze poczekać na pierwsze zwycięstwo w drabince głównej nowojorskiego turnieju. Ostatnią przeciwniczką, którą pokonała na Flushing Meadows pozostaje... Paula Badosa. Zwycięstwo nad słynną Hiszpanką odniosła w 2019 roku. Był to jednak mecz trzeciej rundy eliminacji.

W tym roku Fręch z najlepszej strony pokazała się w Wimbledonie. W Londynie dotarła do trzeciej rundy, po drodze pokonując m.in. dużo wyżej notowaną Camilę Giorgi.

Rebecca Marino może natomiast już myśleć o drugiej rundzie. Jej rywalką na tym etapie będzie Daria Snigur. 20-letnia Ukrainka to sprawczyni największej niespodzianki w pierwszym dniu rywalizacji w US Open. W wielkoszlemowym debiucie pokonała rozstawioną z numerem "7" Simonę Halep. Z Marino zagra w środę.

A już we wtorek kolejne emocje za sprawą występów biało-czerwonych. Do rywalizacji w nowojorskim szlemie przystąpią Iga Świątek, Magda Linette i Hubert Hurkacz.

US Open, Nowy Jork (USA) 
Wielki Szlem, kort twardy, pula nagród 60,1 mln dolarów
poniedziałek, 29 sierpnia

I runda gry pojedynczej:

Rebecca Marino (Kanada) - Magdalena Fręch (Polska) 6:2, 6:3

Program i wyniki turnieju kobiet

Komentarze (1)
avatar
fanka Rożera - official SF
30.08.2022
Zgłoś do moderacji
0
1
Odpowiedz
Niestety rosyjscy kibice i amerykańskie nieszczepy, nie przyszli wspierać Polki. Woleli kibicować zwycięskim Rosjankom oraz Rosjanom, razem ze setkami dziennikarzy z całego świata i cekebrytami Czytaj całość