Dawid Góra: Iga Świątek przegrała o szerokość struny w rakiecie [OPINIA]

WP SportoweFakty / Krzysztof Porębski / Na zdjęciu: Iga Świątek
WP SportoweFakty / Krzysztof Porębski / Na zdjęciu: Iga Świątek

W spotkaniu z Barborą Krejčíkovą pewna siebie Iga Świątek parła do przodu od samego początku. Zabrakło tak mało, jak tylko mogło zabraknąć. Oczywiście do oficjalnego zwycięstwa na korcie, bo dla kibiców w Ostrawie i tak jest mentalną triumfatorką.

Początkowo Czeszka stała na linii jakby czekając na to, co pokaże Polka. Iga od samego początku uderzała mocno i pewnie, chętnie korzystała ze swoich idealnych zagrań w linię. Do tego nie bała się podejść pod siatkę. Nawet, jeśli miały one niewiele wnosić do wyniku, bo albo kończyły się stratą punktu, albo Czeszka wyrzucała piłkę poza kort, to dodawały Idze pewności siebie. A ta zwiększała szanse na świetne decyzje w kolejnych fazach spotkania.

Iga popełniała błędy, ale pojedyncze nieudane zagrania nie sprawiały, że z mniejszym skupieniem podchodziła do następnych wymian. Co nie znaczy, że Czeszka nie korzystała z chwil słabości Polki. Krejčíková rozkręcała się z biegiem pierwszego seta i każdy kolejny gem sprawiał, że była coraz trudniejszym przeciwnikiem.

W końcu mecz się wyrównał. Fantastyczne zachowanie kibiców w Ostrawie (z pewnymi wyjątkami) dodawało spotkaniu pikanterii. Na trybunach polscy fani rywalizowali z czeskimi o uwagę. Pomijając część niekontrolowanych okrzyków zaraz przed serwisami, doping był niezwykle ważną i wręcz spektakularną częścią tego meczu.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: "będę tęsknić". Kto tak powiedział do Federera?

Mimo ogromnych trudności, sportowej dramaturgii i wyniku "na styku", wytrwałość Polki okazała się niewystarczająca. Plusem jest jednak, że jej gra sprawiła, iż Czeszka wniosła się na wyżyny swojego tenisa, co sama przyznała w przemowie do fanów po zakończeniu konfrontacji. I co docenili głodni tenisa kibice.

To kolejna wartość, którą Iga dodała do swojego repertuaru. Mianowicie, mimo kiepskich wyników największych gwiazd czeskiego turnieju i konieczności gry z mniej utytułowanymi rywalkami, Iga praktycznie żadnego meczu nie wygrała bezproblemowo. Musiała się mocno napracować, aby wywalczyć ostateczny efekt. Nie sprzyjało przeziębienie, które sprawiało, że Iga co kilka chwil musiała schodzić na bok kortu, aby na chwilę pozbyć się kataru. A jednak - mimo tego wszystkiego Polka krok po kroku kierowała się w stronę kolejnych zwycięstw. A do ostatecznej wygranej zabrakło odrobiny szczęścia. Gdyby je zmierzyć, miałoby szerokość najwyżej struny w tenisowej rakiecie.

Zarówno w finale, jak i pozostałych meczach turnieju w Ostravar Arenie zobaczyliśmy jakieś 80 proc. Igi. W Czechach pokazała jednak zdecydowanie więcej sportowej dojrzałości niż ogromna większość jej starszych o kilka lat przeciwniczek. Również w finale. Ale najbardziej banalna sportowa prawda zawsze znajdzie dla siebie miejsce - czasem przegrywa się mimo posiadania wszystkich argumentów, aby zwyciężyć. Tego dnia Krejčíkova była lepsza. I tyle.

Wielkie brawa, Iga!

Dawid Góra, Ostrawa

Niespodzianki nie było. Polka bez tytułu w Ostrawie >>

Źródło artykułu: