Najbliższy rywal Hurkacza potrafi zaskoczyć. "Ludzie uwielbiają oglądać łamanie rakiet"

Getty Images / Matt King / Na zdjęciu: Taylor Fritz
Getty Images / Matt King / Na zdjęciu: Taylor Fritz

Reprezentacja Polski rywalizuje ze Stanami Zjednoczonymi w półfinale United Cup. Trudne zadanie czeka Huberta Hurkacza, który po raz pierwszy w tym sezonie zmierzy się z zawodnikiem z czołowej dziesiątki rankingu.

W tym artykule dowiesz się o:

Rywalem wrocławianina będzie dziewiąty w rankingu ATP Taylor Fritz. To jedno z objawień poprzedniego sezonu. 25-letni Amerykanin, mimo że do najmłodszych nie należy, bardzo poprawił swoją grę i przebojem wdarł się do czołówki. Na salonach nie siedzi jak mysz pod miotłą, a wręcz przeciwnie - potrafi harcować na korcie i poza nim.

Tylko w ostatnim miesiącu wywołał obyczajowe dyskusje na temat homoseksualistów w tenisie i kar nakładanych za rzucanie rakietami. Trudno go jednak nazwać skandalistą. To raczej śmiałość, odwaga, brak skrępowania. Czyli to samo, co charakteryzuje jego tenis.

Dobry moment na wzlot

Amerykanin od pięciu lat stale poprawia swoją pozycję na koniec sezonu, ale to właśnie miniony rok przyniósł największy postęp. W 2022 osiągnął swoje dwa najlepsze rezultaty w Wielkich Szlemach i najlepszy w turnieju Masters 1000. Dołożył więc to, czego najbardziej mu brakowało. Mimo dziesiątek prób, aż do października 2021 roku nie potrafił awansować do 1/8 finału w jednym ze szlemów lub ćwierćfinału "tysięcznika". Teraz niespodzianką jest, gdy odpada wcześniej.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: przypatrz się dobrze! Wiesz, kto pomagał gwieździe tenisa?

- W tej chwili czuję, że wygrywanie wielkich tytułów nie jest tak trudne jak kiedyś i to sprawia, że jestem bardzo podekscytowany nowym sezonem. W ostatnich kilku latach jest coraz więcej różnych zwycięzców Masters 1000. Gdy byłem nastolatkiem było prawie niemożliwe, aby ktoś spoza najlepszej czwórki na świecie wygrał coś dużego - powiedział Fritz w wywiadzie dla Clay Tennis.

Amerykanin jest niewątpliwie jednym z największych beneficjentów zmiany warty w męskim tenisie. Podobnie zresztą jak Hubert Hurkacz, który w rankingu ATP jest tylko jedną pozycję za nim. Obaj urodzeni w 1997 roku wciąż mogą wierzyć, że najlepsze przed nimi, podczas gdy Federera już nie ma, Nadal po raz pierwszy w ponad dwudziestoletniej karierze zaczął sezon od dwóch porażek, a Djokovicia trapią covidove restrykcje.

Jak zdobyć kibica? Łamiąc rakiety! 

Fitza i Hurkacza łączy też turniejowy bilans w United Cup. Obaj mają na swoim koncie dwa zwycięstwa w grupie i porażkę poniesioną w "finale miasta", po której będą starali się podnieść. Grając na "pierwszych rakietach" w swoich drużynach, od pierwszych dni sezonu mają okazję do rywalizacji z najlepszymi.

- Aby być jednym z najlepszych na świecie, trzeba mieć bardzo wysoką samoocenę i wierzyć w siebie maksymalnie. Jeśli nie wierzysz, że możesz być najlepszy, nigdy nim nie będziesz. Ważne, by nie stracić głowy i nie zwariować od wszystkiego, co wiąże się z byciem gwiazdą
 - opowiada o drodze na szczyt Fritz. I gorzko dodaje: "są tacy tenisiści, nie powiem nazwisk, którzy wyraźnie pokazują jak ich ego jest gigantyczne". Można być jednak wyjątkowo spokojnym, że Amerykaninowi nie chodziło o Hurkacza, z którym do tej po raz wygrał i raz przegrał.

W tym samym wywiadzie dla Clay Tennis 25-letnik Kalifornijczyk wyraził też bardzo ciekawą opinię na temat kar za rzucanie rakietami w trakcie meczu. - Sankcjonowałbym wszelkie działania, które zagrażają komuś, jak wybijanie piłki w trybuny czy rzucanie rakietą w pobliżu innych osób. Jeśli będzie to egzekwowane, nie widzę problemu, aby pozwolić nam się wyładować poprzez łamanie rakiet. Ludzie uwielbiają to oglądać, dlatego na meczach Kyrgiosa jest pełno widzów. Nie możemy karać za rzeczy, które nam się podobają - twierdzi Fritz, który jest przekonany, że jego pomysł spodobałby się zwłaszcza młodym kibicom tenisa, nastawionym głównie na rozrywkę.

Są rachunki do wyrównania

Sam Fritz do najbardziej wybuchowych postaci na korcie nie należy. To zresztą nie współgrałoby z jego urodą hollywoodzkiego amanta. Gdy w zeszłym roku sięgał po tytuł w Indian Wells bardziej jednak przypominał Sylvestra Stallone wcielającego się w rolę Rocky'ego Balboy. Pokonanie przed własną, kalifornijską publicznością Rafy Nadala smakowało wyjątkowo, a sam mecz był jednym z najbardziej dramatycznych w całym sezonie.

To głównie dzięki temu wynikowi Amerykanin zakończył sezon w pierwszej dziesiątce rankingu, na linii mety wyprzedzając Hurkacza o raptem kilkadziesiąt punktów i tym samym pozbawiając go szansy na występ w ATP Finals. Okazja do rewanżu nadarza się bardzo szybko i to w bezpośrednim starciu. Początek spotkania już o dwunastej w nocy z piątku na sobotę.

Być może będzie to jednak tylko przystawka do meczu gry mieszanej. Hurkacz i Fritz są wstępnie desygnowani do niego przez kapitanów. Jeśli po singlach będzie remis 2-2, emocje sięgną zenitu, a najwięcej zależeć będzie właśnie od tej dwójki.

Zobacz też:
"Zmienia się rok, a Świątek dalej za kierownicą walca"
Navratilova przekazała smutne wieści

Komentarze (0)