Wielki powrót Sary Errani. W wieku 36 lat dokonała dużej sztuki

Zdjęcie okładkowe artykułu: Getty Images / Tim Clayton/Corbis / Sara Errani
Getty Images / Tim Clayton/Corbis / Sara Errani
zdjęcie autora artykułu

Włoska gwiazda tenisa ostatnich lat, Sara Errani, przeżywa renesans swojej formy, co skutkuje powrotem do szerokiej czołówki światowego rankingu. Ostatni raz tak wysoko notowana była cztery lata temu.

W tym artykule dowiesz się o:

[tag=9924]

Sara Errani[/tag] szerokiej publiczności dała się poznać podczas turnieju na kortach Rolanda Garrosa w 2012 roku. Wtedy to, jako rozstawiona z 21. numerem, sensacyjnie dotarła do finału zawodów, po drodze eliminując takie zawodniczki jak m.in Ana Ivanović, Swietłana Kuzniecowa czy Andżelika Kerber. Pokonać niesamowicie grającą w tamtym okresie mieszkankę Bolonii udało się dopiero samej Marii Szarapowej. Wdarła się wtedy szturmem do top 10 rankingu, którego nie opuściła przez kolejne dwa lata.

Od 2014 roku mogliśmy obserwować systematyczny regres jednej z najniższych zawodniczek w cyklu WTA. W kolejnych latach przesuwała się w dół rankingu, aż w końcu pod koniec lipca 2017 roku wypadła po raz pierwszy od dawna z czołowej setki zawodniczek.

Wpadka dopingowa

Pomimo, że rozbrat włoskiej tenisistki z dwucyfrową liczbą rankingową pierwotnie potrwał tydzień, to jednak najgorszy okres w jej karierze miał dopiero nadejść. 7 sierpnia 2017 roku media obiegła informacja mówiąca, że Sara Errani została przyłapana na dopingu. W jej organizmie wykryto letrozol. Wszystkie jej punkty rankingowe od 16 lutego zostały odpisane, a otrzymane nagrody pieniężne odebrane.

- Letrozol to nie doping! Mam nadzieję, że napiszecie o tym prawdę. Nie udowodniono jeszcze, aby środek ten miał wpływ na poprawę funkcjonowania kobiecego ciała - mówiła zawodniczka podczas konferencji prasowej zwołanej w Mediolanie (cytat za WTA).

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: szałowa kreacja Sereny Williams. Fani zachwyceni

Linia obrony przyjęta przez byłą 5. zawodniczkę rankingu opierała się na tym, że substancję zażyła przypadkowo, ponieważ jest to lek w terapii raka piersi, na którego w 2005 roku chorowała jej mama. Zeznania sugerowały, że to właśnie rodzicielka tenisistki miała omyłkowo podać córce zakazaną substancję w posiłku.

- To dla mnie i mojej rodziny bardzo trudny czas. Każdy się teraz nami bawi, pisząc nieprawdę. Ludzie, którzy teraz wyśmiewają moją walczącą przez 12 lat z chorobą matkę, powinni się wstydzić - stwierdziła, odnosząc się do nieprzychylnych komentarzy ze strony fanów i dziennikarzy sportowych.

Kariera po powrocie

Ostatecznie Włoszka odpoczęła od gry przez dwa miesiące, a już w pierwszym turnieju po powrocie osiągnęła półfinał w Tianjin, przechodząc przez kwalifikacje. Jej pogromczynią okazała się będąca jeszcze wówczas poza setką Aryną Sabalenką. Ostatni raz w Top 100 była widziana pod koniec 2018 roku.

W ubiegłym roku poddała się zabiegowi prawego łokcia, aby usunąć fragmenty kości, które utrudniały tenisistce normalne funkcjonowanie. Przerwa w startach potrwała jednak niecały miesiąc, a pierwszą wygraną po powrocie odniosła na kortach im. Rolanda Garrosa w Paryżu, gdzie rozpoczęła się jej wielka kariera.

Przez ostatnie sezony Errani balansowała między 100 a 200 miejscem w rankingu, ale ani razu, przez ponad cztery lata, nie udało jej się przekroczyć tej magicznej bariery. Uczyniła to dopiero po wygraniu w ubiegłym tygodniu turnieju rangi ITF w Arcadii z pulą nagród 60 tys. dolarów, inkasując 80 punktów rankingowych na swoje konto.

W aktualnym rankingu, w którym znajduje się na 97. miejscu, włoska tenisistka jest drugą najstarszą zawodniczką wśród stu czołowych graczy rankingu WTA, wyprzedza ją jedynie Kaia Kanepi. Widać we Włoszce wciąż ducha walki i wielkie serce do ukochanego sportu.

Zobacz także: 

Ekspert od tenisa o zachowaniu Ukrainki. "Potrzeba więcej takich manifestów"  Magdalena Fręch wystartowała udanie w Indian Wells 

Źródło artykułu: WP SportoweFakty
Czy Sara Errani wygra jeszcze turniej rangi WTA?
Tak
Nie
Zagłosuj, aby zobaczyć wyniki
Trwa ładowanie...
zgłoś błądZgłoś błąd w treści
Komentarze (0)