Zarówno Iga Świątek, jak i Hubert Hurkacz, nie awansowali nawet do ćwierćfinału Australian Open. Jednak emocji w rywalizacji singlistów dostarczyła Magda Linette, która była odkryciem tegorocznego turnieju w Melbourne. Poznanianka wyeliminowała Mayar Sherif, Anett Kontaveit, Jekaterinę Aleksandrowę, Caroline Garcię oraz Karolinę Pliskovą. Zatrzymała ją dopiero Aryna Sabalenka, która pokonała Polkę w półfinale 7:6(1), 6:2, a następnie sięgnęła po trofeum.
Dzięki sukcesowi w Australii Linette zanotowała spory awans w rankingu WTA. Obecnie bowiem zajmuje 21. miejsce, o jedno wyżej niż po zakończonej rywalizacji w Melbourne. Dzięki temu zarówno w turnieju w Meridzie, jak i w Austin była najwyżej rozstawioną tenisistką.
Nie poszła za ciosem
Jednak w żadnej z wcześniej wymienionych imprez Polka nie błyszczała. W Meksyku udało jej się awansować do ćwierćfinału, jednak dużo nie brakowało, żeby odpadła szybciej. Ostatecznie na tym etapie zatrzymała ją Rebecca Peterson. Jeszcze gorzej poszło jej w Stanach Zjednoczonych, gdzie już na starcie przegrała z Warwarą Graczewą.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: co on zrobił?! Genialny rzut z... kolan
Dlatego też mimo rozstawienia w imprezie WTA 1000 w Indian Wells nie wróżono jej dobrego występu. To szybko się potwierdziło, bowiem już w pierwszym spotkaniu poznanianka musiała uznać wyższość Emmy Raducanu.
Co zatem dzieje się z Magdą Linette? - Sam chciałbym to wiedzieć - mówi w rozmowie z WP SportoweFakty Bartosz Ignacik, komentator tenisa w Canal+ Sport.
- Pewnie Magda potrzebuje odrobinę czasu, żeby przepracować ten sukces, który zdarzył się jej w Melbourne. Doskonale zdajemy sobie sprawę, że w tenisie trudniej jest udowadniać duży sukces niż go zdobywać - dodaje nasz rozmówca.
Dla Polki występ w Australian Open był najlepszy w karierze. A przypomnijmy, że 12 lutego 2023 roku Linette skończyła 31 lat. Tym samym półfinał Wielkiego Szlema był dla niej prezentem, który mógł ją solidnie zaskoczyć.
- Zdaję sobie sprawę, że Magda potrzebowała kilku dobrych lat, żeby półfinał Wielkiego Szlema osiągnąć. Teraz musi zmierzyć się z czymś nowym, mianowicie udowadnianiem tego, że to nie był jednorazowy wyskok. Pewnie po prostu, najzwyczajniej w świecie, potrzebuje kilku chwil. Mam taką nadzieję - wyjaśnia Ignacik.
Linette z chorobą w Indian Wells?
Komentator tenisa w Canal+ Sport miał okazję być przy mikrofonie w momencie, gdy o awans do trzeciej rundy turnieju w Indian Wells walczyła Linette. Przy okazji porażki z Raducanu nasz rozmówca dostrzegł pewien detal w jej grze.
- Z tego, co się orientuję, w Indian Wells było lekko przeziębiona. Komentując jej mecz odniosłem wrażenie, że do niektórych piłek nie była wyrobiona. Znając kondycję fizyczną Magdy, gdyby nie choroba, to ten mecz mógłby potoczyć się odrobinę inaczej - twierdzi Ignacik.
Ciężko jednak ocenić, czy choroba dała się we znaki poznaniance. W końcu wciąż rywalizuje ona w deblu z Catherine McNally. Polsko-amerykański duet jest już w ćwierćfinale i ma szansę, aby niespodziewanie sięgnąć po tytuł.
Wróci na dobre tory?
Za nami ledwie trzy i pół miesiąca tenisowego sezonu. Oznacza to, że rywalizacja dopiero się rozkręca, a przed nami jeszcze wiele turniejów, w tym trzy Wielkie Szlemy. Zatem Linette ma sporo czasu, by wrócić na odpowiednie tory i grać tak, jak w Australian Open.
- Musimy pamiętać jedną rzecz: Magda do końca sezonu ma względny spokój, jeżeli chodzi o punkty, wybieranie kolejnych turniejów, z tej racji, że od poniedziałku będzie tenisistką z pierwszej dwudziestki rankingu WTA (w rankingu WTA na żywo Linette zajmuje 19. miejsce - przyp. red.). To będzie pierwszy przypadek w historii naszego kraju, że dwie zawodniczki z Polski będą w czołowej dwudziestce - przekazuje nasz rozmówca.
Po styczniowym sukcesie sezon w wykonaniu 31-latki przebiega zupełnie inaczej niż poprzednie. W końcu obecnie jest na wysokiej pozycji, dzięki czemu ma spore udogodnienia, jeżeli chodzi o rozstawienia czy drabinki. To Polka może wykorzystać, by ponownie wprawić kibiców w euforię.
- Tak naprawdę musi podchodzić do każdego kolejnego turnieju jako taki bonus, który po tym, co zrobiła w styczniu w Melbourne, po prostu może wziąć. Myślę, że w tym sezonie jeszcze niejednokrotnie nas zaskoczy na plus. Jednak będą też zdarzać się jej gorsze chwile jak w Meridzie czy Austin. Chciałbym, żeby było ich zdecydowanie mniej - przyznaje Ignacik.
- Magda jest taką tenisistką, która po tym, co pokazała w styczniu, może w tej czołowej dwudziestce na świecie zagościć na dłużej. Boję się tylko, że gdyby nie daj Boże brak potwierdzenia występu w Melbourne przydarzał się w kolejnych występach, to presja będzie u Magdy jeszcze wzrastać. Czas szybko leci, styczeń 2024 roku przyjdzie szybciej niż później. Do tego czasu musi ona pozbierać kilka takich poważnych punktów, żeby nie przystępować do kolejnego Australian Open z myślą, że w przypadku gdy podwinie jej się noga, to ona z tych wysokich pozycji w rankingu zleci mocno niżej - uważa komentator tenisa.
Jakub Fordon, WP SportoweFakty
Przeczytaj także:
Ponaddwugodzinny bój Świątek w Indian Wells