Magda Linette wskazała przyczynę porażki z Jessicą Pegulą

PAP/EPA / Na zdjęciu: Magda Linette
PAP/EPA / Na zdjęciu: Magda Linette

Magda Linette nie sprostała 3. rakiecie świata i przegrała z Jessicą Pegulą 1:6, 5:7. Polka i tak jest zadowolona z występu w Miami Open, bo udało jej się wcześniej pokonać Wiktorię Azarenkę.

Faworytką meczu 1/8 finału była Jessica Pegula, jednak po dobrych występach w Miami kibice liczyli, że Magda Linette postawi się Amerykance. Pierwszego seta przegrała dość znacznie, urywając rywalce tylko jednego gema. Jednak w kolejnym było znacznie więcej walki i prowadzenie z podwójnym przełamaniem.

Co się stało? - Zabrakło pierwszego serwisu w moich gemach. Przy 5:2 dałam rywalce za dużo przestrzeni. Procent podania spadł i odbiło się to na wyniku - podsumowała w rozmowie z Markiem Furjanem w Canal+ Sport poznanianka.

Komentujący mecz Maciej Zaręba i Michał Przysiężny zastanawiali się, czy Linette nie ma jakiegoś urazu? - Ciężko jest się zregenerować, grając zarówno debla, jak i singla, ale nie było źle. Byłam nieźle przygotowana, nie ujmowało mi nic szybkości - wyjaśniła tenisistka.

ZOBACZ WIDEO: Tak się ubrał w Dubaju. Bogactwo aż bije po oczach

Linette rozgrywa sezon życia. W Australian Open zanotowała półfinał, a kilkanaście dni temu awansowała do Top 20 światowego rankingu. Choć po Melbourne nie notowała nadzwyczajnych wyników - spodziewała się, że nie będzie łatwo.

- Jestem zadowolona. Zdawaliśmy sobie sprawę, że powtórzenie tego, co zrobiłam w Australii będzie bardzo trudne. Pierwszy raz udało mi się osiągnąć coś takiego i domyślam się, że oczekiwania wobec mnie będą bardzo wysokie. Z drugiej strony oczekiwania rywalek wobec siebie przeciwko mnie będą niskie. To połączenie będzie bardzo trudne. Dziewczyny będa wychodzić na kort, nie mając nic do stracenia. Te z wyższym rankingiem będą dobrze przygotowane. To kolejne ciekawe doświadczenie - podkreśliła druga najlepsza polska tenisistka.

Z występu w Miami Linette też może być zadowolona. - W Meridzie zagrałam parę fajnych meczów, tu też udało mi się wygrać z Azarenką. To dla mnie duże zwycięstwo, bo oglądałam ją na korcie od dawna, kiedy jeszcze byłam na odległym miejscu w rankingu. Na tysięczniku awans do drugiego tygodnia to fajna rzecz, choć nie grałam idealnego tenisa. Cieszy mnie to, że mimo gry nie na najwyższym poziomie, udało mi się i tak wygrać kilka spotkań - podsumowała.

Teraz Polka zagra w turnieju w Charleston, a następnie w Billie Jean King Cup w  Kazachstanie. Później przeniesie się już do Europy.

Czytaj też: 
Przeraźliwy krzyk i płacz. Dramat tenisistki w Miami Open
Aryna Sabalenka nie zwalnia tempa. Smutny koniec turnieju dla Kanadyjki

Źródło artykułu: WP SportoweFakty