To, o czym spekulowano od kilku tygodni, zostało oficjalnie potwierdzone w piątek. Organizatorzy Wimbledonu ogłosili, że w tegorocznej edycji wielkoszlemowego turnieju będą mogli wystąpić sportowcy z Rosji i Białorusi. Przypomnijmy, że rok temu zostali oni wykluczeni z gry na londyńskich kortach. Wtedy taka decyzja spotkała się z protestami tenisowego środowiska. Krytycznie wypowiadali się m.in. Rafael Nadal, Andy Murray i Novak Djoković.
Rosjanom i Białorusinom postawiono warunki. Mają zagrać pod neutralną flagą, zakazano im wyrażania poparcia dla rosyjskiej inwazji na Ukrainę. Do tego organizatorzy zabraniają gry zawodnikom, którzy otrzymują fundusze z Rosji lub Białorusi, w tym są sponsorowani przez firmy kontrolowane przez państwo.
Taka decyzja nie spodobała się dawnej liderce światowego rankingu Petrze Kvitovej, która awansowała do finału turnieju WTA Miami. Czeszka sprzeciwia się zezwoleniu na powrót do gry Rosjan na najbardziej tradycyjnym turnieju wielkoszlemowym. Dodajmy że Kvitova to jego dwukrotna mistrzyni.
- Po pierwsze, na pewno zawsze będę przeciwna wojnie. Na pewno bardziej martwię się o Ukraińców i zawodników z tego kraju. Doceniam to, że Wimbledon miał ciężki okres w zeszłym roku za decyzje o zakazie gry dla Rosjan i Białorusinów. Myślę, że właściwie nie powinno ich się dopuszczać do gry - powiedziała Czeszka po półfinałowym meczu w Miami.
ZOBACZ WIDEO: Tak się ubrał w Dubaju. Bogactwo aż bije po oczach
- Moim zdaniem nie powinni grać także w igrzyskach olimpijskich. Jestem po stronie Ukraińców. Czuję, że igrzyska są dlatego, że nie chcemy wojny na świecie - powiedziała Kvitova.
Reprezentantka Czech dodała, że ani ona, ani inne zawodniczki nie były konsultowane w sprawie decyzji Wimbledonu, a kwestia ta nie była omawiana w szatni.
Czytaj także:
Spektakl w wykonaniu młodych gwiazd. Carlos Alcaraz nie obroni tytułu i pozycji lidera rankingu
Kapitalny powrót w Miami. Będzie starcie mistrzyń Wimbledonu w finale