Rozstawiona z numerem trzecim Maryna Zaniewska nie będzie miło wspominać swojego udziału w turnieju WTA 125 w Saint Malo. Urodzona w Odessie reprezentantka Belgii odpadła w 1/8 finału z Amerykanką Katie Volynets i to pomimo tego, że pierwszą partię wygrała 6:2. W dwóch kolejnych górą była Volynets, triumfując 6:4 i 7:5.
Zaniewska do 2016 roku reprezentowała Ukrainę. W pogrążonym wojną kraju ma wielu członków rodziny. Wspomnienia sprzed roku, gdy w lutym Rosjanie zaatakowali Ukrainę, wciąż są żywe. Zawodniczka we francuskim Saint Malo przekonała się, jak wszystko tkwi głęboko w jej podświadomości.
Wszystko stało się po tym, jak po pierwszym secie w okolicy zawyły syreny alarmowe. To negatywnie wpłynęło na Zaniewską. O tym, jak się czuła, napisała w mediach społecznościowych.
"Miałam bardzo dziwne uczucie podczas meczu. Nie mam pojęcia dlaczego, ale po wygraniu pierwszego seta została włączona syrena. Wyła może przez 20 sekund, ale wydawało mi się, że to wieczność. Zaczęłam strasznie płakać i nie mogłam się opanować!" - napisała na Twitterze Zaniewska.
"Od 24 lutego nigdy nie byłam w Ukrainie. Nigdy nie doświadczyłam wycia syreny, ale to był taki dźwięk, że moje tętno wynosiło 200. Zwykle, gdy jestem na korcie, to zapominam o wszystkich problemach. Tym razem uderzyło mnie to mocno" - dodała Zaniewska.
Czytaj także:
Zagraniczne media pod wrażeniem gry Igi Świątek. "Rozbiła rywalkę"
Krótkie pytanie dziennikarza. Świątek nie wahała się ani chwili
ZOBACZ WIDEO: Zrobiła to! Jechała rowerem nad przerażającymi przepaściami