Brak Magdy Linette i Magdaleny Fręch to jedna z pierwszych rzeczy, jakie rzucają się w oczy po opublikowaniu listy startowej nadchodzącego turnieju WTA w Warszawie. Za organizację zawodów odpowiada Tomasz Świątek, który krótko skomentował postawę czołowych polskich tenisistek.
- Przyznaję, że z dużą przykrością i bólem, że oprócz Igi Świątek nie ma żadnej innej Polki w turnieju głównym. Nie ma Magdy Linette, nie ma Magdaleny Fręch, a mogłyby być. Nie wiem, dlaczego ich nie ma. Tak sobie wymyśliły - powiedział dziennikarzom przy okazji konferencji prasowej ojciec najlepszej polskiej tenisistki i organizator warszawskiej imprezy.
- Dla mnie to przykre zjawisko. Za to może będzie więcej miejsca dla młodych dziewczyn, które otrzymają dzikie karty - dodał Świątek z lekkim żalem, jednocześnie doszukując się pozytywnych stron.
Pierwsze "dzikie karty" już zresztą zostały przydzielone. Specjalną przepustkę do turnieju głównego otrzyma Maja Chwalińska, a do kwalifikacji Weronika Ewald. Dla nich każde zwycięstwo w Warszawie będzie na wagę złota, gdyż na co dzień występują w zawodach niższej rangi.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: popisy córki gwiazdy tenisa
- Bardzo to doceniam i dziękuję serdecznie organizatorom za ponowne przyznanie mi dzikiej karty. Ogromnie się cieszę, że będę miała okazję po raz kolejny grać przed polską publicznością - taką wiadomość od Chwalińskiej przekazali organizatorzy warszawskiego turnieju.
Do kogo trafią pozostałe "dzikie karty"? Tego jeszcze nie wiadomo. Wszystko wyjaśni się w najbliższych tygodniach. Turniej główny ruszy 24 lipca. Na ten moment istnieje obawa, że zobaczymy w nim tylko dwie reprezentantki Polski - najwyżej rozstawioną Igę Świątek i jej rówieśniczkę Maję Chwalińską.
Zobacz też:
"Po prostu żałosna". Sabalenka zrównana z ziemią
Zobacz ostatni ranking przed Wimbledonem