Iga Świątek i Belinda Bencić zapewniły ogromne emocje w meczu IV rundy Wimbledonu. Spotkanie trwało ponad trzy godziny i zakończyło się triumfem liderki światowego rankingu. Wcześniej przyszło jej bronić dwóch meczboli.
- To nie było łatwe. Nie wiem, czy kiedykolwiek w mojej karierze zdarzyło się, żebym obroniła piłkę meczową, wróciła i wygrała. Jestem bardzo szczęśliwa, bo czułam, że potrzebuję tego zwycięstwa, żeby bardziej uwierzyć w siebie na tej nawierzchni - mówiła Świątek w pomeczowej rozmowie na korcie.
Polka przyznała, że żałuje kilku niewykorzystanych sytuacji z pierwszego seta. Miała wtedy parę break pointów, których nie udało jej się wygrać. Mimo to starała się przez cały czas grać solidnie. Zapytana została o to, jak czuła się, gdy w drugim secie było już 5:6 i 15:40 (mecz zakończył się wynikiem 6:7(4), 7:6(2), 6:3).
ZOBACZ WIDEO: Niezwykłe wideo z księżną Kate na Wimbledonie. To trzeba zobaczyć
- W takim momencie czujesz, że możesz dać z siebie wszystko, ale wciąż masz dwa meczbole do obronienia. Możesz grać troszeczkę... Przepraszam, jestem zbyt zmęczona - tłumaczyła Świątek. W tym momencie trybuny odpowiedziały aplauzem.
- Jest nieco łatwiej, bo nie masz nic do stracenia. Możesz grać bez strachu. Większa presja spoczywa na zawodniczce, która ma wygrać ten punkt. Po prostu chciałam grać, nie przejmowałam się. Chyba zadziałało - dodała.
Iga Świątek podkreśliła, że z każdym dniem coraz lepiej czuje się na kortach trawiastych i rozgrywa swój najlepszy sezon w karierze na tej nawierzchni. Wyraziła nadzieję, że spędzi na Wimbledonie jeszcze kilka dni.
We wtorkowym ćwierćfinale Iga Świątek zmierzy się z Eliną Switoliną, która po blisko trzygodzinnym boju pokonała Wiktorię Azarenkę.
Czytaj także:
- Szykowała się do serwisu i wtedy odezwał się sędzia. Wybuch śmiechu
- Organizacyjne zamieszanie w Wimbledonie. "Trzeba dostosować się do warunków"