Rywalka postawiła Świątek trudne warunki. "Przebieg meczu mógł zaskakiwać"

PAP/EPA / Na zdjęciu: Iga Świątek
PAP/EPA / Na zdjęciu: Iga Świątek

Iga Świątek odpadła z Wimbledonu po porażce z Eliną Switoliną. - Ukrainka zbierała owoce w postaci agresywnych returnów przy drugim serwisie Polki, czy też grania szybkich piłek przez jej forhend - tłumaczy Marek Furjan.

Iga Świątek dzielnie walczyła, ale ostatecznie musiała uznać wyższość Eliny Switoliny, przegrywając 5:7, 7:6 (5), 2:6. W teorii wydawało się, że to powinien być łatwiejszy mecz od tego z czwartej rundy, gdzie Polka wręcz wyrwała zwycięstwo z rąk Belindy Bencić. Wszystko przez to, że dotychczas Switolina prezentowała styl gry zbliżony do defensywnego. Ukrainka nieco jednak zmodyfikowała sposób grania na starcie z liderką światowego rankingu.

- Przebieg meczu Switoliny z Igą mógł trochę zaskakiwać. Ukrainka nie jest tak ofensywną tenisistką jak Bencić, więc myślałem, że Iga będzie miała więcej swobody na korcie i trochę więcej czasu. Wcale tak jednak nie było. Switolina od połowy pierwszego seta zaczęła grać bardziej agresywnie. W meczu z Polką zdała sobie sprawę, jak wiele korzyści daje taka gra i to wykorzystała - mówi nam Marek Furjan, ekspert tenisowy, komentator Canal+ Sport oraz Eurosportu.

- Switolina zbierała owoce w postaci agresywnych returnów przy drugim serwisie Polki, czy też grania szybkich piłek przez jej forhend. Pokazała tego dnia, że jest tenisistką mądrą i dobrze reaguje na wydarzenia na korcie. Oczywiście ten mecz trzeba zaliczyć jednocześnie do wyrównanych, jedynie trzeci set szybko Idze uciekł - dodaje Furjan.

ZOBACZ WIDEO: Niezwykłe wideo z księżną Kate na Wimbledonie. To trzeba zobaczyć

Przyczyn przegranej Świątek można się doszukiwać w "tenisowej mieszance". Złożyły się na to błędy własne i regularność rywalki. Switolina wytrzymała tempo wymian przez cały mecz, a przecież dopiero niedawno wróciła do tenisa.

- Switolina jest świetnie przygotowana fizycznie. Kilka miesięcy temu urodziła dziecko, później wróciła do touru i w drugim Szlemie z rzędu dociera do drugiego tygodnia rywalizacji. To jest wielka sprawa, że wytrzymała trzysetowy maraton z Igą. Co do Polki, to pojawiło się więcej błędów własnych niż zazwyczaj. Widać, że na trawie Iga próbowała wprowadzić korekty, lecz jeszcze trochę brakuje do stanu komfortu - ocenia nasz rozmówca.

Jednocześnie po przegranej ze Switoliną nie można załamywać rąk. Po raz pierwszy w karierze Świątek dotarła do ćwierćfinału Wimbledonu i zdecydowanie podniosła poziom gry na trawie w stosunku do poprzednich lat. Wcześniej bowiem też dobrze zaprezentowała się w Bad Homburgu, gdzie ostatecznie wycofała się z turnieju przed meczem półfinałowym.

- Iga odniosła kilka wartościowych zwycięstw. Szczególnie to z Bencić zrobiło na mnie duże wrażenie, z racji przebiegu meczu i stanu, z jakiego udało się uciec naszej tenisistce. Z tegorocznej gry Igi na trawie mam dużo więcej pozytywnych wniosków i wspomnień niż z poprzednich lat. Jest też na pewno przestrzeń do rozwoju. Jeśli mamy w półfinale Vondrousovą i Switolinę, to przed Igą stoją szanse, by iść dalej - podkreśla Furjan.

- Nie ma też w obecnym tourze totalnych dominatorek na trawie. Są Jabeur i Rybakina, które świetnie czują się na tej nawierzchni, ale to jest wąska grupa. Przy jeszcze lepszym przygotowaniu Iga może pójść szczebel lub dwa wyżej. Apetyty na lepsze wyniki są duże i jestem przekonany, że w następnych latach ten ćwierćfinał uda się przeskoczyć - kończy Furjan.

Świątek po Wimbledonie została pierwszą Polką w historii, która dotarła do ćwierćfinału każdego z czterech turniejów wielkoszlemowych, biorąc pod uwagę grę pojedynczą. Niewykluczone, że w kolejnych latach będzie biła kolejne rekordy.

Elina Switolina natomiast w półfinale londyńskiej imprezy zmierzy się z Czeszką Marketą Vondrousovą. Dla Ukrainki to powrót na ten etap turnieju po czterech latach przerwy. W 2019 roku nie zdołała jednak dotrzeć do finału, bo przegrała z późniejszą triumfatorką - Simoną Halep.

Dawid Franek, dziennikarz WP SportoweFakty

Czytaj także:
Iga Świątek zabrała głos po porażce. Niezwykłe słowa