Trzy sety były potrzebne do rozstrzygnięcia półfinałowego starcia pomiędzy Igą Świątek a Jessicą Pegulą w turnieju WTA w Montrealu. Polka źle weszła w mecz i pierwszą partię przegrała do dwóch. W drugiej - po tie-breaku - doprowadziła do wyrównania. A w trzeciej wydawało się już, że Świątek idzie po pewne zwycięstwo.
Polka prowadziła już 4:2 w trzecim secie. Od tego momentu nie wygrała jednak ani jednego gema, a Pegula przejęła inicjatywę na korcie i to ona ostatecznie zameldowała się w wielkim finale.
- Z pewnością intensywność meczu była naprawdę wysoka, a ja nie zaczęłam go dobrze - przyznała liderka światowego rankingu cytowana przez oficjalny profil WTA.
- Ona naprawdę mnie przycisnęła, więc musiałam coś zmienić. To zadziałało, ale w trzecim secie naprawdę nie wiem, co się stało, gdy prowadziłam. Muszę obejrzeć ten mecz i przeanalizować, bo ona z pewnością walczyła o każdy punkt, ja również. To było trudne spotkanie - dodała Polka.
Iga Świątek na kort powróci już w przyszłym tygodniu. Wystąpi bowiem w turnieju WTA Cincinnati. Jako rozstawiona z nr 1 otrzymała wolny los w I rundzie.
Czytaj także:
- Amerykanie piszą o wielkim zwycięstwie ich rodaczki nad Świątek
- Kreatywność nie zna granic. Tak po tej akcji nazwano Igę Świątek
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: była gwiazda tenisa pokazała się bez makijażu. I jak?