Do japońskiego Tokio Iga Świątek udała się po tym, jak straciła prowadzenie w światowym rankingu WTA na rzecz Białorusinki Aryny Sabalenki. To efekt porażki naszej tenisistki w czwartej rundzie wielkoszlemowego US Open.
Właśnie w stolicy Japonii Polka miała rozpocząć pogoń za zawodniczką z Białorusi. Jednak już w pierwszym meczu pojawił się problemy. Mai Hontama zaprezentowała się bardzo dobrze na tle znacznie wyżej notowanej rywalki. Ostatecznie jednak musiała uznać jej wyższość (4:6, 5:7).
I już wtedy pojawiły się obawy o postawę Świątek. Te znalazły potwierdzenie w ćwierćfinale. Po raz pierwszy w karierze 22-latka została ograna przez Rosjankę Weronikę Kudermetową (2:6, 6:2, 4:6) i sensacyjnie odpadła z turnieju.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: przyjrzyj się dokładnie. Skradła show w centrum miasta
Tym samym nasza tenisistka nie odrobi Sabalenki nawet jednego punktu. Wciąż jej strata będzie wynosić 1071 "oczek". A przypomnijmy, że zwyciężczyni turnieju w Tokio zgarnie 470 pkt.
Białorusinka w tym tygodniu nie rywalizowała w żadnym turnieju, stąd też Polka miała doskonałą okazję, by zmniejszyć stratę do liderki światowego rankingu WTA. Ta jednak została zaprzepaszczona, co jest dla niej bardzo zła wiadomością.
W przyszłym tygodniu Świątek rozpocznie co prawda rywalizację w turnieju WTA 1000 w Pekinie, ale o odrobienie strat będzie jej trudno. Wszystko z uwagi na to, że w imprezie tej wystartuje także Sabalenka. A ostatni raz tenisistki walczyły tam o tytuł w 2019 roku. Oznacza to, że wiceliderka rankingu musi zajść dalej niż jej główna rywalka, by zniwelować jej przewagę.
Czytaj także:
Efektownie wróciła do meczu. Zobacz, jak Świątek zakończyła drugiego seta [WIDEO]
Wyjątkowy gość na meczu Igi Świątek