Magda Linette odpowiada na krytykę gwiazd. "Nie do końca rozumiem"

PAP/EPA / Na zdjęciu: Magda Linette
PAP/EPA / Na zdjęciu: Magda Linette

- Zupełnie się nie zgodzę, że nie jesteśmy słuchane przez władze WTA - mówi nam Magda Linette, gdy ja pytamy o ostatnie zarzuty gwiazd wobec organizacji tenisowej. Polka przez ostatnie dwa lata zasiadała w Radzie Zawodniczej WTA.

Fatalnie układa się turniej WTA Finals, kończący sezon tenisowy. Przypomnijmy: osiem najlepszych zawodniczek z rankingu WTA gra o mistrzostwo w Meksyku. Po raz pierwszy mecze odbywają się na korcie otwartym. Niemal codziennie zawodniczki napotykają na nowe przeszkody - do tej pory wiele mówiło się przede wszystkim o nierównej nawierzchni czy porywistym wietrze, który utrudniał grę.

W czwartek nad kortem w Cancun doszło za to do nawałnicy - do wiatru doszedł silnie padający deszcz. Podobnie było w dwóch kolejnych dniach, a fatalne warunki pogodowe nie pozwoliły na dokończenie półfinałowego starcia Igi Świątek z Aryną Sabalenką (WIĘCEJ TUTAJ).

To wszystko tylko podsyciło krytykę władz WTA i wybór meksykańskiego miasta na gospodarza WTA Finals. Przypomnijmy, że mocne słowa padały już z ust m.in. wspomnianych Sabalenki i Świątek (WIĘCEJ TUTAJ).

Tenisistki mają wiele pretensji do władz federacji. Często powtarza się zarzut, że ich głos nie jest słyszalny przez tzw. górę, i że odbijają się od ściany.

Z tym nie zgadza się druga najlepsza polska tenisistka, półfinalistka tegorocznego Australian Open, Magda Linette. 31-latka przez ostatnie dwa lata zasiadała w Radzie Zawodniczej, która jest pomostem między zawodniczkami a osobami decyzyjnymi w kobiecym tenisie.

ZOBACZ WIDEO: Leo Messi dla WP o Barcelonie z Lewandowskim: To świetna mieszanka

- Nie mam takiego odczucia. Zupełnie się nie zgodzę, że nie jesteśmy słuchane przez władze WTA. Czy jednak wszystko jest tak, jakbyśmy chciały? Też na pewno nie - przekonuje Linette w rozmowie z WP SportoweFakty.

Tenisistka z Poznania po części broni decyzji WTA co do wyboru miasta-gospodarza WTA Finals.

- Nie do końca rozumiem narzekania tenisistek. Oczywiście, na ich miejscu też bym była zdenerwowana pewnymi wydarzeniami, ale nie na wszystko mamy wpływ, jak na przykład na pogodę. O pewnych sprawach było jednak wiadomo długo wcześniej. Dochodzi do sytuacji, gdy zawodniczki są zaskoczone pewnymi faktami, jednak aby wiedzieć, wystarczyło po prostu przeczytać e-maila - ujawnia.

W ostatnich dniach swoje zarzuty wystosowali Czesi, którzy chcieli zorganizować turniej w Ostrawie. Ich zdaniem nie byłoby problemem wpuszczenia do kraju Aryny Sabalenki (sankcje wobec białoruskich sportowców - przyp. red.), co miało być decydujące przy odrzuceniu ich propozycji.

Linette: - Nigdy nie będzie tak, żeby zawsze wszystkim pasowało. Ostrawa? Gdyby finały odbywały się tam, wtedy na przykład pula nagród byłaby mniejsza. Trzeba zrozumieć, że nikt tam nie robi tego specjalnie.

- Bardzo mi przykro, że tak to wygląda, WTA Finals jest imprezą wielkiej rangi. Moim zdaniem najlepszym rozwiązaniem byłoby podpisanie umowy na kilka lat, by WTA Finals odbywały się przez taki okres w jednym miejscu. To na pewno jeszcze bardziej wzmocniłoby pozycję zawodów. Bardzo żałuję, że tak się do tej pory nie stało - dodaje.

Gdy Linette mówi na temat decyzji podejmowanych przez WTA, robi to często w liczbie mnogiej.

- Tak, mówię "my", bo czuję ogromną odpowiedzialność. Byłam w Radzie Zawodniczej i starałam się robić wszystko, co mojej mocy, żeby było tylko lepiej. My naprawdę spędzałyśmy wiele godzin na dyskusjach dotyczących problemów w kobiecym tenisie, sporo rzeczy udało nam się zrobić. Niestety, w mediach przebija się najczęściej krytyka i mówi się przede wszystkim o złych rzeczach - rozkłada ręce.

Wśród zarzutów wobec WTA powtarza się też kwestia finansów i zmniejszenie różnicy w nagrodach dla kobiet i mężczyzn, o co apelowała m.in. Iga Świątek. Według Linette będzie to bardzo trudne do zrealizowania, a na dodatek potrzeba na to naprawdę dużo czasu.

- Wyrównanie może nastąpić, ale w ciągu 10 lat. Cały czas walczymy o to w Wielkich Szlemach, jednak tutaj WTA nie ma zbyt wiele do powiedzenia. Czy znajdziemy złoty środek? Wątpię, ponieważ po prostu nie mamy w ręku dobrych kart przetargowych. Nawet jeżeli duża część tenisistek się zbuntuje i nie będzie chciała grać, zawsze znajdzie się ktoś przeciwny. Dlatego jest bardzo trudno cokolwiek przewalczyć. Ale szukamy, próbujemy, to bardzo trudny temat - ujawnia kulisy.

- Liczę, że wkrótce wszystko się uspokoi i wróci do normy, czyli sytuacji z 2019 roku, gdy sprawa pieniędzy wyglądała dużo lepiej, WTA też wychodziło z inicjatywą, żeby zawodniczki miały opłacane hotele, ubezpieczenia dla siebie i trenerów. Mam nadzieję, że do tego wrócimy - przyznaje.

Polska tenisistka przekonuje, że dobrze wspomina czas pracy w Radzie Zawodniczej, jednak nie żałuje, że już w niej nie zasiada.

- Cieszę się, że już jestem poza tym, bo bardzo dużo nerwów mnie to kosztowało. Nie mogłam też wtedy ujawniać wielu kwestii, bo były zbyt wrażliwe. Było to jednak ciekawe doświadczenie i dużo się nauczyłam. Ale już wystarczy, zakończyłam w dobrym momencie - kończy.

Tomasz Skrzypczyński, WP SportoweFakty

Źródło artykułu: WP SportoweFakty