Hubert Hurkacz już nigdy nie wejdzie na sam szczyt? "Ciągle chcemy więcej. A może warto go teraz docenić?"

PAP/EPA / Steven Markham / Na zdjęciu: Hubert Hurkacz
PAP/EPA / Steven Markham / Na zdjęciu: Hubert Hurkacz

Huberta Hurkacz swoim występem w United Cup zasiał niepokój wśród kibiców przed Australian Open. - To nie pierwszy raz. Potwierdziło się to, co o nim wiedzieliśmy - komentuje postawę Polaka redaktor naczelny magazynu "Tenisklub" Adam Romer.

Polscy kibice mają mieszane uczucia co do formy prezentowanej przez Huberta Hurkacza w minionym United Cup. Polski tenisista bez większych problemów rozprawił się z Zhizhen Zhangiem i Adrian Mannarino, ale zdaniem wielu to mało. 

Zwłaszcza że wrocławianin stanął przed szansą przypieczętowania triumfu Biało-Czerwonych w całym turnieju. W tie-breaku drugiego seta nie wykorzystał jednak dwóch piłek meczowych z Alexandrem Zverevem. Takie wieści z pewnością nie są optymistyczne przed zbliżającym się Australian Open, w którym Hurkacz rozegra pierwsze spotkanie już w poniedziałek o godzinie 7:00.

Miał wielkiego pecha, ale trudno się dziwić

Niemiec to skrzętnie wykorzystał i niespełna godzinę później cieszył się z wygranej, by później zwyciężyć jeszcze w mikście wraz z Laurą Siegemund i sięgnąć po tytuł. - United Cup potwierdziło wszystko to, co o Hubercie wiedzieliśmy. Był skuteczny w elementach, z których słynie, z serwisem na czele. Nie po raz pierwszy Hubert ma jednak problemy z domknięciem spotkania. Dlatego w zasadzie nikt, kto śledzi tenis, nie powinien być przesadnie zdziwiony - mówi Adam Romer, redaktor naczelny magazynu "Tenisklub", w rozmowie z WP SportoweFakty.

ZOBACZ WIDEO: Zobacz, gdzie Milik zabrał ukochaną. Jej zdjęcia zachwycają

- Z drugiej strony trzeba zauważyć, że nasz reprezentant miał wielkiego pecha. O tym, że przepuszczona przez niego piłka przy jednym z meczboli wpadła w kort, zadecydowały milimetry - dodaje.

Od chwili pechowej porażki w drugim secie Hurkacz obniżył loty. - Potwierdziło się to, że Hubertowi trudno wymazać tego typu niepowodzenia z pamięci. Zwłaszcza gdy trzeba działać szybko. Jego gra sugerowała, że miał w głowie to, co zaszło wcześniej. Najpewniej dlatego też trzeci set i mikst ułożyły się dla niego w taki, a nie inny sposób - zaznacza Romer.

To jego maksimum?

W tej chwili Hurkacz zajmuje dziewiąte miejsce w rankingu ATP. Nie brak opinii, że najlepszy polski singlista w historii ma predyspozycje, by zajść jeszcze wyżej. Ten wątek jednak dzieli znawców tenisa, gdyż wielu z nich uważa, że Polak już sięgnął swojego szczytu.

Co sądzi na ten temat nasz rozmówca? - Przede wszystkim trzeba sobie zdać sprawę z jego osiągnięć. Już teraz legitymuje się największymi, jeśli rozmawiamy o polskim, męskim singlu. Od kilku lat utrzymuje się na poziomie czołowej dziesiątki. Wygrywał bardzo ważne turnieje. Ciągle chcemy więcej. A może warto teraz go docenić? - retorycznie pyta redaktor naczelny magazynu "Tenisklub".

- Nie chcę snuć rozmaitych teorii dotyczących tego, gdzie są limity Hurkacza. Na pewno są zawodnicy o zdecydowanie większym potencjalne, w tym młodsi od niego. Być może przy dobrych wiatrach zdarzy się tak, że Hurkacz wypadnie dobrze w turniejach amerykańskich, wygra jeden z nich i tym samym przy korzystnym układzie wskoczy na piąte miejsce w rankingu. Nie mam zamiaru odbierać mu szans. Z całą pewnością jednak nie ma sensu generować zbyt wysokiej presji. Już i tak osiągnął bardzo wiele i wykorzystał swoje predyspozycje - podsumowuje Adam Romer.

Hurkacz w pierwszej rundzie zmierzy się z Omarem Jasiką. Reprezentant gospodarzy zajmuje odległe, 341. miejsce w rakingu ATP. Jak do tej pory obaj zawodnicy nigdy nie spotkali się na korcie.

Bogumił Burczyk, dziennikarz WP SportoweFakty

Zobacz także:
Nowa dyscyplina sportu rozkręca się w Polsce. "Pobicie rekordów popularności to kwestia czasu"
Czas na 1. dzień Australian Open!

Źródło artykułu: WP SportoweFakty