Turniej w Dosze to impreza, która Biało-Czerwonym kibicom kojarzy się z sukcesami i kapitalnymi meczami Igi Świątek. Liderka rankingu WTA wygrywała tę imprezę zarówno w 2022, jak i 2023 roku. W tym sezonie ponownie spróbuje obronić tytuł. Drogę po triumf rozpocznie od starcia z Soraną Cirsteą.
Wcześniej jednak do akcji na korcie centralnym przystąpiła inna z reprezentantek naszego kraju. Mowa o tej, która zachwyciła podczas tegorocznego Australian Open. To Magdalena Fręch dotarła bowiem najdalej z Polek w tym turnieju wielkoszlemowym - osiągnęła czwartą rundę.
Po kapitalnych zmaganiach w Melbourne podopieczna Andrzeja Kobierskiego rozegrała kompletnie nieudane spotkanie. Przegrała bowiem w kwalifikacjach do głównej drabinki w Linz ze 158. na świecie Ellą Saidel. Z dużo lepszej strony pokazała się w meczach eliminacyjnych do turnieju w Dosze. Pokonała po twardym boju Marię Timofiejewę, a następnie szybko rozprawiła się z Kamillą Rachimową.
ZOBACZ WIDEO: Rywal Hurkacza weźmie ślub. Ukochana powiedziała "tak"
W pierwszej rundzie turnieju Qatar TotalEnergies Open, który w tym roku ma rangę WTA 1000, łodzianka trafiła na Wiktorię Azarenkę. To było pierwsze spotkanie obu pań. Rolę faworytki pełniła Białorusinka, natomiast nasza zawodniczka już nieraz pokazała, że potrafi sprawiać niespodzianki.
Początek spotkania okazał się niezwykle obiecujący dla 26-letniej Polki. Nasza zawodniczka weszła w ten mecz w naprawdę agresywnym i ofensywnym stylu. Już w dwóch gemach serwisowych rywalki aż sześciokrotnie stanęła przed szansą zdobycia przełamania.
Problem polegał na tym, że Azarenka w kluczowych momentach grała dobrze. Przede wszystkim trafiała pierwszym serwisem, z którego skutecznością miała niemałe problemy. Obroniła wszystkie break pointy, a następnie sama przełamała podanie przeciwniczki w czwartym gemie. Zrobiła to dość szybko, bo za drugim podejściem.
Magdalena Fręch nie podłamała się tym faktem. Konsekwentnie starala się przejąć inicjatywę. To przyniosło jej efekt. Za siódmym razem wreszcie odebrała podanie Wiktorii Azarence.
Nie nacieszyła się tym przełamaniem długo podopieczna trenera Kobierskiego. Białorusinka przejęła inicjatywę w końcowej fazie pierwszego seta. Ponownie wykorzystała break pointa i bardzo pewnie wygrała gema serwisowego, a w rezultacie całą premierową partię.
Wydawało się, że Fręch złapała zadyszkę - tym bardziej, że dwukrotnie straciła serwis na początku kolejnej części meczu. Polka powróciła jednak na dobre tory przy stanie 3:3. Późniejszy fragment tej partii rozegrała w niezwykle imponującym stylu. Posłała kilka winnerów po linii, do tego nadawała tempo wymian. Zasłużenie doprowadziła do decydującego seta.
Tam była walka na całego. Oglądaliśmy wiele długich wymian. Obie zawodniczki popisały się wysokim poziomem przygotowania fizycznego. Zarówno Magdalena Fręch, jak i Wiktoria Azarenka świetnie się broniły i wyprowadzały skuteczne kontry.
Bardzo ważny moment nadszedł w trzecim gemie ostatniej partii. Wtedy bowiem 34-letnia tenisistka obroniła aż cztery break pointy. Przy jednej z szans na przełamanie zawodniczka z Łodzi zaprezentowała znakomity return, ale rywalka uratowała sytuację.
Azarenka pokazała, kto ma większe doświadczenie w tego typu meczach. Przełamała Fręch, utrzymała serwis i odniosła triumf w całym meczu. Można powiedzieć "szkoda", ponieważ Polka miała swoje szanse. Niemniej gra 52. rakiety globu napawa dużym optymizmem. Magdalena kontynuuję grę z Australian Open, która przyniosła jej i nam tak wiele radości.
Qatar TotalEnergies Open, Doha (Katar)
WTA 1000, kort twardy, pula nagród 3,211 mln dolarów
poniedziałek, 12 lutego
I runda gry pojedynczej:
Wiktoria Azarenka - Magdalena Fręch 6:3, 3:6, 6:3
Czytaj także:
Ubiegłoroczna półfinalistka z Dohy wyeliminowana
Hubert Hurkacz nie wykorzystał szansy. Oto najnowszy ranking