To był kolejny koncert w wykonaniu Igi Świątek. Liderka rankingu WTA w turniejach w krajach arabskich spisuje się po prostu kapitalnie. Jej zwycięstwo z finalistką tegorocznego Australian Open nie było ani przez moment zagrożone. Ograła Qinwen Zheng 6:3, 6:2.
Już pierwsze minuty meczu pokazały, że Polka najpewniej nie będzie się tu miała czego obawiać. Raszynianka pokazała ogromną waleczność i już w drugim gemie przy podaniu rywalki wróciła ze stanu 0:40 i wygrała gema. To pokazało Chince, że w żadnym momencie nie może być spokojna, podkopało to jej pewność siebie. Był to moment przełomowy, który zadecydował o tym, że to liderka rankingu WTA triumfowała.
Chinka szukała punktów zaczepienia, wiele razy prosiła o weryfikację po znakomitych zagraniach Polki. To wyraz bezradności, w którą Świątek wprawiała Zheng. Przeciwniczka ani razu nie trafiła ze swoim challengem.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Nie uwierzysz. Sochan pokazał, co jadł przed meczem
Do tego, gdy pojawiała się choćby najmniejsza szansa dla Chinki, to Polka prezentowała znów swój najlepszy tenis. Świątek pokazała to, co jej towarzyszy w momentach największej chwały: niesamowitą odporność psychiczną i umiejętność demonstrowania najlepszej gry właśnie wtedy, kiedy tego potrzebowała.
Nie tylko suchy wynik może cieszyć. Świątek podczas przerwy międzysezonowej pracowała nad swoim serwisem, bo każdy widział, że w tym elemencie ma spore rezerwy. W styczniu jeszcze nie do końca było widać efekty. W Dosze i w Dubaju pokazała jednak, że tygodnie pracy nie poszły na marne.
To było widoczne zwłaszcza w pierwszym secie meczu z Zheng. Chinka bardzo często nie była w stanie rozczytać zamiarów swojej przeciwniczki. Do tego w ważnych momentach, przy zagrożeniu przełamaniem, Iga była w stanie wyciągnąć swój największy atut. To może sprawić, że raszynianka będzie nie do pokonania.
Polka notuje bowiem wspaniałą serię. Wygrała 14 setów z rzędu, za przeciwniczki mając takie gwiazdy jak Jelena Rybakina, Qinwen Zheng czy Elina Switolina. To pokazuje, w jak znakomitej jest formie. Turniej w Dosze padł jej łupem bez większych problemów i podobnie może być ze zmaganiami w Dubaju.
Niektórzy przewidują, że to początek wielkiej serii. To właśnie bowiem od arabskiej części kalendarza w 2022 roku zaczęła się imponująca seria Igi Świątek. Wtedy wygrała 37 meczów z rzędu, czym pobiła rekord w XXI wieku.
Ja bym jednak z takimi przewidywaniami był ostrożny. 37 zwycięstw z rzędu to wynik kosmiczny, który zdarza się raz na pokolenie. A jeśli ta sama zawodniczka na przestrzeni dwóch lat zanotowałaby podobne serie, to z miejsca stałaby się legendą. Już drugi z rzędu wygrany turniej rangi WTA 1000 byłby bardzo rzadkim wyczynem. Trzeba patrzeć realistycznie, choć trudno nie zauważyć, że Polka jest w formie.
Świątek już jest zresztą lepsza niż Serena Williams. Aż trudno w to uwierzyć, ale wygrała 12 z 13 ćwierćfinałów w zmaganiach rangi WTA 1000, które są przecież najważniejsze w tenisowym kalendarzu poza turniejami wielkoszlemowi i kończącymi sezon WTA Finals.
W półfinale Świątek zmierzy się ze zwyciężczynią meczu Coco Gauff - Anna Kalinska. Jeśli trafiłaby na Amerykankę i z nią wygrała, to w przeciągu tygodnia pokona dwie z trzech największych przeciwniczek. Nikt nie miałby wątpliwości, że to ona jest teraz królową tenisa.
Arkadiusz Dudziak, dziennikarz WP SportoweFakty
Czytaj więcej:
Jest półfinał. Sprawdź, kiedy kolejny mecz Igi Świątek