Iga Świątek ma tę cechę. Noskovej jej brakowało [OPINIA]

Getty Images / Robert Prange / Na zdjęciu: Iga Świątek
Getty Images / Robert Prange / Na zdjęciu: Iga Świątek

Iga Świątek nie pozwoliła się ograć po raz drugi Lindzie Noskovej. Czeszka zachłysnęła się świetnym początkiem, a później pokazała się z bardzo kiepskiej strony, jakby obraziła się na to, jak Polka zaczęła grać.

Obawy przed Lindą Noskovą były uzasadnione. Czeszka wyeliminowała przecież Igę Świątek półtora miesiąca temu z Australian Open w bardzo dobrym stylu. To też jedna z najbardziej utalentowanych tenisistek z kraju naszych południowych sąsiadów. Pokazała to w Melbourne, ale nie tylko, wszak nie bez powodu jest już 29. tenisistką na świecie.

Już na samym początku niedzielnego starcia pokazała, dlaczego jest groźna. Skróty okazały się najmocniejszą bronią, ale przede wszystkim grała bardzo mądrze i wymuszała błędy na Świątek. Polka denerwowała się na siebie, rozkładała ręce, spoglądała w kierunku swojego sztabu, ale nie poddawała się.

Noskova przełamała liderkę rankingu, prowadziła 4:2, miała nawet kolejne break pointy na podwyższenie prowadzenia. Nie wykorzystała ich i po przerwie oraz zmianie piłek, jej gra posypała się jak domek z kart.

ZOBACZ WIDEO: "Awaria transmisji". Ludzie przecierali oczy ze zdumienia

Po sześciu gemach Świątek nie zmieniła wiele w swojej grze. Była cierpliwa, skupiona i waleczna, czyli taka jak zazwyczaj. Przeczekała okres lepszej gry przeciwniczki i krótkie chwile frustracji przekuła wyłącznie w lepszą grę.

Od tej pory czeska tenisistka zachowywała się inaczej. Tak bardzo spieszyła się z kolejnymi serwisami, że w pewnym momencie Polka poprosiła ją, żeby poczekała aż ball boy dobiegnie do bazy. Noskova wydawała się być w transie: szybko, szybko, szybko. Przełożyło się to na masę błędów i niedokładności, a te bez problemu wykorzystywała Świątek.

Kolejne gemy serwisowe uciekały nieskoncentrowanej Czeszce i tylko przez sześć pierwszych gemów przypominała zawodniczkę, która ograła mistrzynię wielkoszlemową w Melbourne. Trudno powiedzieć czy zdenerwowała się na siebie, czy coś ją rozproszyło lub zdeprymowało.

To właśnie jednak wyróżniło Świątek na tle młodszej rywalki. Jej nie brak było cierpliwości. Wiedziała, że czasami trzeba poczekać, zacisnąć zęby i skupić się na kolejnej piłce, gemie. Nie wybiegać za daleko. Noskova tego jeszcze musi się nauczyć.

Dominika Pawlik, WP SportoweFakty

Czytaj też: 
Fatalne wieści dla Hurkacza. To już pewne
Sabalenka zdradziła, jaką część treningu lubi najbardziej. Możesz się zdziwić

Źródło artykułu: WP SportoweFakty