[tag=48999]
Iga Świątek[/tag] na każdym kroku podkreśla, jak wiele zawdzięcza swojemu tacie. Liderka światowego rankingu zdaje sobie sprawę, że gdyby nie bezgraniczne wsparcie ojca oraz ciężka praca jej profesjonalnego sztabu szkoleniowego, nie byłaby w tym miejscu, w którym się teraz znajduje.
Tomasz Świątek, gdy tylko może, jeździ za swoją córką po całym świecie i mocno przeżywa jej każdy mecz. I jak sam przyznał w rozmowie z Jackiem Kurowskim, o ile przed telewizorem może dać upust swoim emocjem, tak przy meczach na żywo już takiej możliwości nie ma, bo zabroniła mu tego jego córka.
- Iga prosi, żebym nie machał, nie mówił i nie krzyczał. To bardzo trudne. Każdy mój gest lub skrzywienie jest przez nią widziane - zdradził w programie produkcji TVP Sport "Oko w oko".
ZOBACZ WIDEO: Herosi WP. Jóźwik, Małysz, Świderski i Korzeniowski wybrali nominowanych
- Gdy jej coś nie będzie wychodziło podczas meczu, to trochę takie odwrócenie uwagi, że nie szukamy winy u siebie, tylko u kogoś innego. (...) Ostatnio krytykowano, że trenerzy są tacy zimni, nic nie mówią. Wyrażanie swoich emocji w niczym nie pomaga, a wręcz przeciwnie - kontynuował Świątek.
Ojciec pierwszej rakiety świata opowiedział także, jak wygląda ich komunikacja, gdy nie może swojej córce towarzyszyć podczas turniejów. - Iga odpisuje po godzinie, dwóch, czasem oddzwania. Po porażkach jest gorzej, bo przeżywa je wewnętrznie. Czasami, gdy piszemy na WhatsAppie i ona tylko odczytała wiadomość, mam świadomość, że oddzwoni następnego dnia. Wcale nie mam o to pretensji - mówił.
- Wiem, jak wygląda dzień pomeczowy. Ma rozgrzewkę, rozciąganie, później musi się umyć, pójść na konferencję. To jej obowiązki - dodał Tomasz Świątek, który stara się wspierać tenisistkę na każdym kroku.
Czytaj także:
Fręch zaprzepaściła szansę. Szybka porażka i koniec zmagań w Miami
Była wielką gwiazdą polskiego tenisa. Nie uwierzysz, co teraz robi