Dawid Góra: Powrót roku. Nie oglądałeś? Żałuj! [OPINIA]

Getty Images / MacNicol / Na zdjęciu: Iga Świątek
Getty Images / MacNicol / Na zdjęciu: Iga Świątek

Trzeci set był idealną odpowiedzią dla wszystkich, którzy oceniali mecz Igi Świątek z Naomi Osaką na podstawie dwóch odsłon. Liderka WTA zachowuje poziom, który nie pozwala rzetelnie przesądzać o losach spotkania (7:6, 1:6, 7:5) przed jego końcem.

Komentarze, jakie pojawiały się wśród widzów, kiedy Japonka była bliska sprawienia sensacji, przypominały te kibiców sukcesu, którzy nie do końca rozumieją tenis. Oczywiście nie do końca jest to ich winą, szczególnie że ten sport w Polsce nigdy nie był przesadnie popularny. Może jednak dzięki środowemu wynikowi wszyscy nauczymy się nieoceniania książki po przeczytaniu jej zaledwie do połowy.

Fantastyczny powrót Igi polegał na umiejętności wytrzymywania presji. Przypomnijmy, po zwycięstwie pierwszego seta po tie-breaku Świątek przegrała drugą odsłonę widowiska. W trzeciej przegrywała już 2:5 (a w kolejnym gemie 0:30). Choć pojawiała się irytacja w zachowaniu Igi, było jej stosunkowo mało. Zdecydowanie przeważała wiara we własne możliwości. A przede wszystkim doświadczenie. Patrząc na liczby, jak napisałem, Japonka w trzecim secie miała historyczny sukces na wyciągnięcie ręki - jednak tak naprawdę triumf był dla Japonki odleglejszy niż można było się spodziewać. I mam wrażenie, że wiedziała to także sama Osaka.

ZOBACZ WIDEO: Śmierć zajrzała w oczy Świderskiemu. "Mogliby mnie nie odratować"

Japonka nie wytrzymała nie tylko presji wywartej przez Igę, ale też presji sensacji, jaką mogła sprawić. Przed wielkim marszem Polki do spektakularnego zwycięstwa Osaka traciła impet, dokładność zagrań. Nie traciła tylko zaangażowania, ale to za mało, aby zwyciężyć z najlepszą zawodniczką świata.

Iga w środę nie przypominała siebie - to też należy zauważyć. Praca nóg, zazwyczaj olbrzymi atut Igi, działała jakby na zwolnionych obrotach. Wydaje się też, że część piłek, które Iga uznała za stracone, można było obronić. Ale dyspozycja dnia i okoliczności w tenisie są niezwykle istotne. Samo właściwe przygotowanie do meczu nie wystarczy. To nie był dzień Polki. Przewaga, którą uzyskała pod koniec meczu, jest efektem stabilności psychicznej, jakości technicznej i pewności siebie. A te cechy wypracowuje się przez lata tylko w sytuacjach granicznych, kiedy sami sobie udowadniamy odporność na czynniki zewnętrzne. Mimo że Iga jest młodsza od swojej rywalki, lepiej wyciągnęła wnioski i wdrożyła w życie to, czego mogła się nauczyć w ciągu całej kariery.

Po meczu Iga - co uchwyciły telewizyjne kamery - nie celebrowała zwycięstwa. Nie było ekspresji - jedynie krótka stonowana radość i podziękowanie dla kibiców. Nic dziwnego - zapewne nie spodziewała się, że mecz 1/32 będzie trwać niemal trzy godziny. Ale jeśli problemy, jakie było widać w drugim secie i połowie trzeciego są przejściowe, to wygrana, którą Iga wywalczyła w środę, może okazać się szczególnie ważna. To swoiste hektolitry paliwa na kilka kolejnych pojedynków.

Ten mecz trzeba było zobaczyć. Nie widziałeś? Obejrzyj chociaż obszerny skrót. Naprawdę warto!

Dawid Góra, WP SportoweFakty

Źródło artykułu: WP SportoweFakty