To jedna z największych sensacji tegorocznego Roland Garros. Włoszka Jasmine Paolini osiągnęła swój największy sukces w karierze i po raz pierwszy w karierze awansowała do półfinału turnieju wielkoszlemowego.
To także przyjemny akcent dla kibiców z naszego kraju. Paolini ma bowiem polskie korzenie. Jej babcia dalej mieszka w Łodzi, a mama przeprowadziła się do Italii w wieku 20 lat. Tenisistka w dzieciństwie często swoje wakacje spędzała właśnie w Polsce.
Z tego powodu Paolini mówi także trochę to po polsku. Przekonał się o tym dziennikarz Interii Artur Gac, który miał okazję zadać jej kilka pytań na konferencji prasowej właśnie w naszym języku.
ZOBACZ WIDEO: Skrytykowała sesję zdjęciową Agnieszki Radwańskiej. "Dużo wtedy płakałam"
- Identyfikuję się z Polską, pewnie. Jak byłam mała, to co roku jeździłam do babci. Pamiętam dużo rzeczy z tamtego okresu - przyznaje, ale później przeszła na angielski.
- Nie wiem, co więcej mogę powiedzieć. Mam z tamtego okresu wiele.... - i tutaj na chwilę się zacięła, a z pomocą przyszli dziennikarze z jej kraju - Ricordi... - powiedziała po włosku, a jeden z włoskich dziennikarzy podpowiedział jej angielskie słowo "memories", które po angielsku oznacza wspomnienia.
- Właśnie. Tak to się kończy, jak człowiek w jednym momencie rozmawia w trzech językach - skwitowała roześmiana Paolini. Dalej opowiedziała o tym, że w dzieciństwie podczas pobytu u babci często oglądała polskie kreskówki i była rozpieszczana polskim jedzeniem.
Na koniec opowiedziała o tym, że chciałaby się w finale zmierzyć właśnie z Igą Świątek. Zaznaczyła jednak, że będzie to bardzo trudne.
Czytaj więcej:
To nie spodoba się Świątek. Ujawniła, co Francuzi myślą o Polce