Iga Świątek nie miała szczęścia w losowaniu drabinki Wimbledonu. Już w pierwszej rundzie Polka zmierzy się z Amerykanką Sofią Kenin, która zajmuje 48. miejsce na liście WTA, ale trzeba pamiętać, że ma na swoim koncie tytuł mistrzyni Australian Open 2020.
Kenin dwukrotnie mierzyła się ze Świątek w turniejach wielkoszlemowych i za każdym razem górą z tych pojedynków wychodziła reprezentantka Polski.
- Grając z dziewczyną, która już wygrała szlema, można spodziewać się tego, że będzie wiedziała, jak odnaleźć się na korcie. Myślę, że to będzie wymagająca pierwsza runda. Niezależnie od tego z kim gram, skoncentruję się na sobie i dam z siebie wszystko - powiedziała Świątek w rozmowie z Tomaszem Lorkiem z Polsatu Sport.
Nie jest żadną tajemnicą, że nawierzchnia trawiasta kortów nie należy do ulubionych jeśli chodzi o Świątek. Polka nie miała żadnego przetarcia na trawie przed tegorocznym Wimbledonem. A w swoim najlepszym występie w tym turnieju w karierze - przed rokiem - dotarła do ćwierćfinału. Teraz będzie chciała wykorzystać to, co wypracowała w 2023 roku.
- Mogę wykorzystać doświadczenie z zeszłego roku. Rozegrałam wtedy trochę więcej meczów niż zazwyczaj. Cieszę się przede wszystkim, że z roku na rok, kiedy przyjeżdżam na korty trawiaste, mogę się szybciej dostosować, do tego co tutaj się dzieje. Nie zmienia to jednak faktu, że jest to wymagająca dla mnie nawierzchnia - podkreśliła.
O trudnym losowaniu dla Świątek świadczy fakt nie tylko wymagającej pierwszej rundy, ale też tego, co może czekać ją dalej. W 1/8 finału 23-latka może zmierzyć się z Łotyszką Jeleną Ostapenko, z którą ma niekorzystny bilans 0-4. W ćwierćfinale natomiast może spotkać broniącą tytułu Czeszkę Marketę Vondrousovą.
Czytaj także: Obowiązek podczas Wimbledonu. Nie znieśli tego od 1877 roku
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Aryna Sabalenka wróciła do treningów. Czas na trawę