Przed Nowym Rokiem tylko zagorzali fani tenisa znali nazwisko Jasmine Paolini. 28-letnia Włoszka absolutnie niczym się nie wyróżniała. W turniejach wielkoszlemowych dochodziła maksymalnie do drugiej rundy, a pod koniec ubiegłego sezonu zajmowała 30. miejsce w rankingu WTA i nikt nie dawał jej szans na to, że może zajść wiele wyżej.
Spektakularna przemiana
Dlatego czwarta runda w styczniowym Australian Open była uważana za jej życiowy sukces. Gdy ponad miesiąc później wygrała turniej rangi WTA 1000 w Dubaju, wielu uważało, że to jednorazowy wystrzał. Włoszka o polskich korzeniach zaskoczyła jednak wszystkich. Chyba najbardziej samą siebie.
W Roland Garros dotarła do finału. Gdy większość komentatorów myślała, że to życiowy wynik, to powtórzyła go kilka tygodni później w Wimbledonie. Obecnie Paolini jest piątą rakietą świata. Gdyby ktoś obstawił to dwanaście miesięcy temu, to dzisiaj byłby milionerem.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: wakacje Sabalenki. Co za widok!
- To ogromna sensacja, że dołączyła do elity w takim stylu. Przecież w tym roku znajduje się w gronie 5-10 najlepszych tenisistek świata. Jest powtarzalna, równa. Nie boi się wielkich wyzwań. Osiąga znakomite wyniki w ważnych meczach, mimo braku ogrania w wielkich turniejach - tłumaczy Marek Furjan, komentator Eurosportu.
To, co budzi największe zaskoczenie, to stabilizacja. Paolini w tym sezonie jest jedną z najrówniejszych tenisistek w całej stawce.
- Przed 2024 rokiem wygrała 4 z 20 spotkań w turniejach wielkoszlemowych, a w tym sezonie doszła w nich do dwóch finałów i ma bilans 15-3. Do tego ma 28 lat i rzadko widzimy takie przebudzenia u tenisistek w tym wieku. To jedna z najbardziej spektakularnych przemian w zawodowym tenisie - dodaje dziennikarz.
Co więc pozwoliło Paolini na aż tak wyraźne poprawienie wyników w WTA? Zdaniem naszego rozmówcy Włoszka o polskich korzeniach wcale aż tak bardzo nie zmieniła stylu.
- Poprawiła jednak efektywność. Lubi grać z głębi kortu, paradoksalnie dość agresywnie mimo stosunkowo niskiego wzrostu. Potrafi dyktować warunki, zwłaszcza forhendem. Jest waleczna, sporo biega, popełnia niewiele błędów, prezentuje dość różnorodną grę. To charakterystyczne cechy włoskiej szkoły tenisowej, jak u Errani czy Schiavone - mówi o atutach Paolini.
Odbierze Świątek olimpijskie marzenie?
Z takimi wynikami Jasmine Paolini jest wymieniana jako jedna z kilku głównych kandydatek do medalu nadchodzących igrzysk w Paryżu. Niektórzy uważają, że może zagrozić nawet samej Idze Świątek i to mimo tego, że Polka w czerwcowym finale Ronald Garros zmiotła rywalkę 6:2, 6:1.
Marek Furjan podkreśla, że w pojedynczym meczu pomiędzy Świątek, a Paolini wszystko może się zdarzyć, ale Włoszce o sprawienie niespodzianki będzie niezwykle trudno.
- To jednak inna kategoria zawodniczek niż Iga. Świątek to tenisistka z innej planety dla Paolini. Polka potrafi wykonywać wszystkie elementy na lepszym poziomie i finał Rolanda Garrosa znakomicie to obnażył - tłumaczy Furjan.
Zagrożenie przyjdzie z Czech?
Być może to nie finalistka, a zwyciężczyni Wimbledonu będzie główną rywalką Świątek na igrzyskach w Paryżu. Czeszka w Londynie zaliczyła spektakularny powrót (więcej o nim pisaliśmy TUTAJ). Ponadto Barbora Krejcikova jest jedyną zawodniczką w stawce, która dwukrotnie pokonała Igę Świątek w finałach turniejów.
- Finał z Krejcikovą w Ostrawie stał na wybitnym poziomie i zaryzykuję stwierdzenie, że to spotkanie było meczem 2022 roku. Iga ma jednak więcej czasu na przygotowanie do igrzysk niż Czeszka, bo wcześniej odpadła z Wimbledonu - objaśnia Marek Furjan.
Tłumaczy też, że to, co jest ogromnym atutem Paolini, jest największą zmorą Krejcikovej. Czeskiej zawodnicze brakuje stabilizacji.
- Krejcikova jest nierówna. Nic nie wskazywało na to, że ona wygra Wimbledon, ale potrafi także zaskakiwać negatywnie. Gdy znajduje się w formie, to jest jedną z najlepszych tenisistek świata. Ma znacznie większy potencjał od Paolini i może być groźna - objaśnia Marek Furjan.
Jego zdaniem trudno jednak przewidywać zdobywczynie medali na podstawie wyników z ostatnich tygodni. Wszystko przez zmianę nawierzchni i niecodzienną sytuację, z którą będą musiały się zmierzyć zawodniczki.
- Teraz tenisistki grały na trawie, a w Paryżu wystąpią na mączce. Igrzyska zostały wciśnięte w kalendarz między sezon na trawie i na kortach twardych. Dlatego też spodziewam się niespodzianek, bo zmiany nawierzchni nie wszystkim przychodzą łatwo. Bez względu na to Iga będzie faworytką, by zdobyć złoto, bo w tym roku wygrała wszystkie najważniejsze turnieje na kortach ziemnych - kończy Marek Furjan.
Arkadiusz Dudziak, dziennikarz WP SportoweFakty
Czytaj więcej:
Igrzyska bez zwycięzcy Wimbledonu? Wszystko zależy od Hurkacza [OPINIA]