"Nie oszukujmy się". Rosjanie piszą o meczu Świątek

Getty Images / Robert Prange / Iga Świątek
Getty Images / Robert Prange / Iga Świątek

Kamilla Rachimowa będzie rywalką Igi Świątek w 1. rundzie US Open. Zdecydowanym faworytem w tym starciu będzie Polka. Doskonale sprawę z tego zdają sobie rosyjskie media, które nawet nie próbują pudrować rzeczywistości.

W poniedziałek (26 sierpnia) rozpoczęły się zmagania w US Open - ostatnim wielkoszlemowym turnieju w 2024 roku. Dzień później (czasu polskiego) do rywalizacji przystąpi obecny numer jeden kobiecego tenisa, Iga Świątek.

Pierwszą rywalką naszej reprezentantki będzie Kamilla Rachimowa. Rosjanka nie przeszła kwalifikacji, ale dostała się do głównej drabinki jako "szczęśliwa przegrana". W rankingu WTA tenisistka ta zajmuje odległe, 104. miejsce.

Wszystkie znaki na niebie wskazują zatem na pewne zwycięstwo Świątek. Nie ma najmniejszego powodu, by sądzić inaczej. Zdaje się, że pogodzone z porażką są rosyjskie media. Dziennikarze nie zakrzywiają rzeczywistości i skazują Polkę na wygraną.

ZOBACZ WIDEO: Muzyka z Harry'ego Pottera i miotła. Kabaret, jak przywitali gwiazdora

"Nie oszukujmy się, Kamilla Rachimowa ma niewielkie szanse w starciu z Igą Świątek. Polska tenisistka, mimo że nie jest w szczytowej formie, pozostaje jedną z najgroźniejszych przeciwniczek na twardych nawierzchniach" - czytamy na portalu overbetting.ru.

"Iga jest przyzwyczajona do tego, że pewnie zaczyna swoje występy w turniejach wielkoszlemowych. Rachimowa może mieć tylko nadzieję, że Świątek będzie oszczędzać energię przed ważniejszymi spotkaniami w kolejnych etapach" - pisze "dailysports.net".

Rosyjskie media nie zastanawiają się, czy Rachimowa pokona Świątek, lecz ile gemów będzie w stanie jej urwać. To tylko pokazuje dysproporcję między tymi tenisistkami. Ewentualna porażka Polki traktowana będzie jako ogromna sensacja.

Początek meczu Świątek - Rachimowa zaplanowano na godzinę 18:00. Tekstową relację live przeprowadzi portal WP SportoweFakty.

Zobacz także:
Problemy Sabalenki. Powiedziała to wprost

Źródło artykułu: WP SportoweFakty