Dawid Góra: Jeden transparent podsumował cały mecz. Z kortu wylewały się emocje [OPINIA]

Getty Images / Clive Brunskill / Na zdjęciu: Iga Świątek
Getty Images / Clive Brunskill / Na zdjęciu: Iga Świątek

Wiara do samego końca i nagły zwrot akcji (4:6, 7:5, 6:2). Piękno sportu w czystej postaci. Wyraża je zresztą jeden transparent, który pokazał operator podczas telewizyjnej realizacji. To wszystko w żenujących okolicznościach pustej arabskiej hali.

Iga słabo weszła w mecz z Barborą Krejcikową. Nieskoordynowane returny, praca nóg pozostawiająca sporo do życzenia, podwójne błędy serwisowe w najbardziej newralgicznych momentach. Pierwsza połowa niedzielnego meczu była zaprzeczeniem tenisa, do jakiego przyzwyczaiła nas Świątek. Szczególnie, że przeciwniczka grała solidnie, ale to nie był najlepszy mecz w jej karierze - nie postawiła przed Igą przesadnie trudnych do sforsowania zasieków.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie Sabalenka wyprzedziła Świątek. Otrzymała po tym prezent

Na opustoszałych trybunach wyróżniał się jednak jeden transparent: "Iga, have fun with the game". Można to przetłumaczyć mniej więcej tak: "Iga, ciesz się grą". Pomyślałem, że kibice trafili w punkt. Polka wielokrotnie mówiła, że jej gra wygląda lepiej, a ona sama jest skuteczniejsza wtedy, kiedy czerpie radość z rywalizacji na korcie. Wtedy kiedy może cieszyć się ze spektakularnych zagrań, a mniej myśleć o konieczności zwycięstwa.

Własne przemyślenia, przytaczane podczas wywiadów, jakby dotarły do Igi przy stanie 3:5 dla Czeszki w drugim secie. Od tego momentu nieśmiałe wcześniej próby podjęcia inicjatywy przeobraziły się w bezpardonowe przejęcie spotkania przez naszą tenisistkę. Iga zaczęła korzystać z niestandardowych rozwiązań, które niemal bez pudła punktowały słabości Krejcikowej.

I aż do samego końca meczu to już się nie zmieniło. Oglądaliśmy Igę w wydaniu, za którym tęskniliśmy. Może jeszcze nie rozpędzoną tak, jak podczas swoich najlepszych turniejów, ale zauważalnie wracającą do wysokiej dyspozycji.

Było jasne, że pierwszy mecz od dwóch miesięcy nie będzie porywającym widowiskiem, że kibice będą musieli się wykazać cierpliwością. A ta popłaciła. Choć początek rywalizacji był słabszy niż przewidywałem, to część drugiego i trzeci set zaskoczyły mnie pozytywnie. Iga w niezwykle krótkim czasie wychynęła z dołka, aby już po kilku piłkach namalować kompletnie inny obraz meczu.

Krejcikova to była dobra rywalka na początek WTA Finals. Stosunkowo stabilna, nieco irytująca, jednocześnie nie prezentująca poziomu ze swoich najlepszych czasów. To zwycięstwo było Idze niezwykle potrzebne. Postawa Igi w całym spotkaniu może nie czyni jej faworytką turnieju, ale Polka zaliczyła powrót, który w przyspieszonym tempie dołożył kilka cegiełek do budowania pewności siebie na koniec sezonu.

Szkoda, że piękno tej konfrontacji na żywo oglądało tak niewielu kibiców. Organizacja turniejów w krajach Bliskiego Wschodu to w dalszym ciągu nieporozumienie i triumf pieniądza nad duchem sportu, którego esencją są kibice. Puste trybuny nie przystoją randze wydarzenia. Tak w tenisie jak piłce nożnej oraz innych dyscyplinach cieszących się ogromną popularnością w Europie i wielu częściach świata. Żenujący obrazek pustych trybun kontrastował z masą emocji wypływających z kortu. Pozostaje więc odciąć swoją świadomość od tego, co wokół i cieszyć się czystą dawką sportowych doznań. Rdzenia, samego centrum tego, co kochamy, pieniądze na szczęście nie zdołały zniszczyć.

Dawid Góra, szef Redakcji WP SportoweFakty

Źródło artykułu: WP SportoweFakty