Inaczej sprawa wyglądała choćby w przypadku Kamila Majchrzaka, kiedy o niedozwolonych substancjach w próbce Polaka kibice dowiedzieli się przed zakończeniem walki o dobre imię polskiego tenisisty. Różnica polegała jednak na tym, że informację o całej sprawie, korzystając z transmisji telewizyjnej, podał komentator Eurosportu Karol Stopa. Wiadomość nie wyszła więc ani od samego zawodnika, ani Międzynarodowej Agencji ds. Integralności Tenisa (ITIA).
Sam Majchrzak niedługo po wieściach przekazanych przez Stopę, opublikował wpis na Instagramie.
"Zmuszony jestem przekazać niezwykle trudną i druzgocącą dla mnie informację. W październiku i listopadzie 2022 roku przeszedłem kontrole antydopingowe, których wynik okazał się pozytywny. Z całą stanowczością podkreślam, iż nigdy, przenigdy świadomie nie zażyłem żadnej zakazanej substancji. Pozytywny wynik jest dla mnie ogromnym szokiem, tym bardziej, iż nie wiem, w jaki sposób niedozwolona substancja znalazła się w moim organizmie. Rozpocząłem najtrudniejszą walkę w moim życiu - walkę o udowodnienie swojej niewinności i powrót do sportu, który kocham" – brzmiał komunikat Majchrzaka, który dodał post na Instagramie.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie Bramkarz był bezradny. Kapitalny gol w Hiszpanii
W czerwcu 2023 roku ITIA zaakceptowała wyjaśnienia zawodnika, co nie zmienia faktu, że Polaka zawieszono na 13 miesięcy. O kontrowersjach sprawy można przeczytać TUTAJ.
Obowiązywała poufność
- To, że sprawa była poufna, wynika z procedur, jakim podlegają wszyscy tenisiści – tłumaczy Paula Wolecka, menadżerka PR Igi Świątek w rozmowie z WP SportoweFakty. - W przypadku zniesienia tymczasowego zawieszenia postępowanie jest poufne do czasu decyzji. Może zostać upublicznione, jeśli zawodnik nie spełni w określonym przez ITIA terminie wymogów do zniesienia tymczasowego zawieszenia - wyjaśnia. - Jednak zespół Igi to zrobił, wykazując źródło zanieczyszczenia substancją zakazaną, czyli lek z melatoniną rekomendowany Idze przez jej lekarza i dozwolony do stosowania przez sportowców – mówi Wolecka.
Sztab, w okresie, w którym Iga nie startowała w turniejach, tłumaczył absencję sprawami osobistymi.
- Iga chciała być fair wobec kibiców i opinii publicznej, dlatego przygotowaliśmy tak szczegółowe materiały, a ona nagrała długi filmik, w którym opowiada, co wydarzyło się przez ostatnie 2,5 miesiąca. Nie mogliśmy podawać powodów absencji ze względu na obowiązującą nas poufność względem agencji. Z drugiej strony nie chcieliśmy podawać nieprawdy, tłumacząc się na przykład nieistniejącą kontuzją. Powody osobiste w tej ekstremalnie trudnej sytuacji były nieidealnym, ale najlepszym rozwiązaniem – wyjaśnia Wolecka.
Wolecka zdradza też, że dla Igi sytuacja braku możliwości skomentowania przymusowego wycofania z turniejów, ekstremalny stres i niemożność odniesienia się do niesprawiedliwych zarzutów były znacznie bardziej dotkliwe niż byłaby jasna komunikacja sprawy, na którą zdecydowała się przecież sama teraz, czyli w pierwszym momencie, gdy było to możliwe prawnie.
Chodzi o TMZ
Przypomnijmy, z czego wynikała przerwa w grze Igi Świątek przed WTA Finals. Międzynarodowa Agencja ds. Integralności Tenisa (ITIA) wykryła niedozwoloną substancję w leku z melatoniną przyjmowanym przez polską tenisistkę.
28 listopada zakończyło się rozpoczęte 12 września i objęte do tej pory klauzulą poufności postępowanie wyjaśniające w sprawie możliwości naruszenia przepisów antydopingowych przez Igę Świątek. Postępowanie wszczęto, ponieważ w jednym z testów antydopingowych wykryto niewielkie stężenie substancji zabronionej. Chodzi o trimetazydynę (TMZ).
Przed rozpoczęciem turnieju w Cincinnati oznaczono śladowe stężenie trimetazydyny wynoszące 0,05 ng/ml (50 pg/ml). Jak informuje sztab Igi, pozostałe ponad 20 testów antydopingowych zawodniczki w tym sezonie było negatywne, w tym dwa testy tuż przed i dwa po 12 sierpnia.
Badania i analizy przeprowadzone w toku postępowania udowodniły, że Iga Świątek jest niewinna, a śladowe ilości zakazanej substancji przyjęła nieświadomie.
Dawid Góra, szef redakcji WP SportoweFakty