Aryna Sabalenka odniosła się do decyzji Donalda Trumpa, który postanowił, że wybierze się finał mężczyzn na US Open zamiast finału kobiet. Sabalenka podkreśliła, że nie odbiera tego jako brak szacunku dla kobiecego tenisa. Cała sytuacja miała miejsce pod koniec konferencji, gdy tradycyjnie zawodnicy mogą rozmawiać z dziennikarzami ze swojego kraju w ojczystym języku.
- Wydaje mi się, że on jako prezydent ma swój własny harmonogram. Alcaraz i Sinner po tak niesamowitych dwóch finałach, które rozegrali w Paryżu i Londynie, prawdopodobnie zagrają spektakularny mecz. Nie sądzę, żeby to był jakiś brak szacunku dla kobiecego tenisa. Wiem, że śledzi tenis kobiecy i wspiera go. Pewnie ma swój własny, napięty grafik - powiedziała po rosyjsku Sabalenka.
ZOBACZ WIDEO: Dostaje 8,5 tys. zł emerytury. Wyjawia, jak na to zapracował
Sabalenka zaznaczyła, że nie czuje się zlekceważona, mimo że Amanda Anisimova była jedyną Amerykanką w finałach. Jej emocjonalna reakcja po wygranej w US Open pokazała, jak ważne było to dla niej zwycięstwo.
Po trudnym roku, pełnym bliskich porażek, Sabalenka w końcu zdobyła upragniony tytuł. W finale amerykańskiego turnieju wygrała z Anisimovą 6:3, 7:6.
Wiktor? Wania? Patrząc po nicku? A może Alosza? Wszystko ładnie pięknie i dobrze prawisz... Tylko jest jedno ale... Śmierdzi ruską onucą aż dusi...