Hiszpania jest potęgą tenisową, być może największą na świecie. W stawce uczestników toczącego się turnieju wielkoszlemowego Roland Garros ma najwięcej reprezentantów, a w czołowej setce rankingu ATP najwięcej (12) jest zawodników z Hiszpanii.
Dziennik El País pisze w czwartek o popycie na hiszpańskich trenerów i charakterystyce tamtejszych zawodników, wychowywanych na kortach ziemnych, gdzie dzięki trenowaniu długich wymian zyskują wytrzymałość, potrafią dopasowywać taktykę i strategię gry, a są przy tym odporni psychicznie jak żadna inna nacja w zawodowym cyklu.
Według Higuerasa, byłego szkoleniowca Rogera Federera, Hiszpanie udoskonalili przede wszystkim dwie rzeczy kluczowe do dobrej gry w tenisa: dobre poruszanie się po korcie i regularność, czyli utrzymywanie piłki w białych liniach.
Higueras w 1983 roku był szóstą rakietą świata, dwukrotnie pokonał Fibaka (raz przegrał), a dziś jest odpowiedzialny za przygotowanie programu rozwoju dla federacji Stanów Zjednoczonych. - Niektóre sprawy są zwyczajne tylko jeśli się z nimi dorasta, jak np. to, że zdobywa się punkt nie tylko po błędzie rywala, ale też po własnym zagraniu. Propaguję to codziennie! Ale to kwestia kultury i charakteru. Niektórzy demoralizują się po wygranej piłce. Dzieci w USA są bardzo delikatne - mówi.
Federacji australijskiej pomaga Mantilla, w 1998 roku dziesiąty singlista rankingu, który jeszcze przed miesiącem razem z kadrą kobiet Hiszpanii gościł w Sopocie na meczu Pucharu Federacji. Corretja, były wicelider listy ATP, jest konsultantem Andy'ego Murraya i trenuje z nim na kortach ziemnych w Barcelonie. Innym Brytyjczykiem, Jamiem Wardem, opiekuje się Toni Colom, który szkolił młodego Nadala.
Higueras widzi wielką zaletę hiszpańskiego tenisa w tym, że byli zawodnicy poświęcają się szkoleniu. - Tak samo jest we Francji - tłumaczy. - W Stanach Zjednoczonych mało jest ludzi, którzy grali i poświęcili się temu. W Hiszpanii cała masa. W USA musimy przekonywać do czegoś więcej niż tylko odbijania piłki, co miało miejsce przez ostatnie 20 lat, i oddzielić tych, którzy naprawdę chcą od tych, którzy tylko grają.