Gdy otrzymało się wielki talent, ale przyszło grać w tych samych czasach co Federer i Hewitt, drugie miejsce może stać się szczytem możliwości. Nalbandian jednak nie rezygnuje z walki o marzenia. - Przede mną jeszcze trzy lub cztery lata na wysokim poziomie - zapowiada po triumfie w amerykańskiej stolicy, który dał mu awans ze 117. na 45. pozycję w rankingu.
Rodacy nazywają go El Rey (hiszp. król). Kochają go. Bo zawsze zostawia na korcie serce, szczególnie w Pucharze Davisa. To w tych rozgrywkach pokazał w tym sezonie, że może znów być jak Nalbandian sprzed lat. O sile nowego Nalbandiana przekonał się Łukasz Kubot, który uległ Argentyńczykowi w Miami. Widowisko, potężne uderzenie, ryzyko, śmiałość. - Czuję, że wróciłem - powiedział po triumfie w Waszyngtonie, gdzie podczas dekoracji umówił się z jednym z licznych kibiców na drinka, a pokonany Baghdatis przyjął od niego wyrazy szacunku za także miniony trudny okres w karierze.
David Nalbandian, 28 lat, w 2002 roku grał w finale Wimbledonu (foto PAP/EPA)
Tenis w kraju Maradony rywalizuje z koszykówką pod względem popularności o pozycję numer dwa. Przed Nalbandianem w tym sezonie turniej World Tour wygrał tylko Juan Ignacio Chela, triumfator z Houston. Od stycznia kontuzjowany jest Juan Martín del Potro, zwycięzca US Open, który dopiero w poprzedni poniedziałek wznowił treningi.
Waszyngton był pierwszym turniejem Nalbandiana od kwietnia, kiedy ćwierćfinał w Montecarlo przeciw Đokoviciowi zakończył z kontuzją mięśniową, która kosztowała go kolejne niemal dwa miesiące przerwy. Odrodzenie nastąpiło w reprezentacji: El Rey zdobył dwa punkty w ćwierćfinale Pucharu Davisa w Moskwie i utonął w ramionach kolegów. W rosyjskiej stolicy rozpoczął serię ośmiu zwycięstw. We wtorek w imprezie Masters 1000 w Toronto będzie chciał ją przedłużyć w meczu przeciw Ferrerowi.
David twierdzi, że wrócił na dobre także dlatego, że nie czuje już bólu. - Żadnych kontuzji po dwóch godzinach gry przy 40 stopniach - pisze w e-mailu do dziennika "La Nación". Celów konkretnych nie stawia, bo być może zbyt świeże są jeszcze wspomnienia trudnego okresu. - Przede mną dwa turnieje Masters 1000 i US Open. Zagrać w jak najlepszym rytmie - to zadanie na amerykańskich kortach twardych.
Mistrz Masters sprzed pięciu lat pierwszy po długiej przerwie turniej wygrał pod szkoleniową opieką Luisa Lobo. W jego sztabie przeważają jednak ludzie medycyny: kinezjolog Diego Rodríguez oraz trener przygotowania fizycznego profesor Galasso. Dziś wszyscy są dumni z Nalbandiana i z decyzji, by zamiast jechać na Wimbledon przygotować się do obecnej części sezonu.