Wimbledon: Czyżby finał sióstr Williams?

Serena musi pokonać Chinkę Zheng (obecnie 133. na świecie). Venus ma nieco trudniejsze zadanie - na jej drodze stoi Rosjanka Dementiewa (5. w rankingu). Jeśli ten scenariusz wejdzie w życie, w finale Wimbledonu spotkają się siostry Williams, by powalczyć o kolejny wielkoszlemowy tytuł.

Jie Zheng pod koniec 2006 roku zajmowała najwyższą dotychczas pozycję w karierze - 27. miejsce. Od momentu pojawienia się w światowej klasyfikacji tenisistek w roku 2000 stopniowo poprawiała swój ranking, jednak w sezonie 2007 załamała się i wypadła daleko poza pierwszą setkę. Zwyciężczynię turniejów w Hobart (2005) oraz Estoril i Sztokholmie (właśnie 2006) dopadła kontuzja lewego łokcia, która nie pozwoliła jej na grę od przegranej w pierwszej rundzie Roland Garros do końca sezonu. Szczęśliwie wróciła na kort w tym roku i przebijając się przez eliminacje do turniejów, nadrabia punktowe straty.

Osiąga dobre wyniki, ale nie tak niesamowite, żeby można było podejrzewać, że w Wimbledonie dotrze do półfinału! W kobiecym tenisie wszystko jest możliwe i Jie Zheng, ku zaskoczeniu kibiców i pewnie samej siebie, została już największą z (wielu różnych) niespodzianek tegorocznych rozgrywek na londyńskich kortach i zmierzy się w walce o finał z młodszą z sióstr Williams - Sereną (rozstawioną z numerem 6).

Zwyciężczyni z lat 2002-03 w ćwierćfinale pokonała Agnieszkę Radwańską. Polka była bezradna - w tak dobrej formie zaprezentowała się Amerykanka. Od stycznia przegrała trzy mecze. Dwa na mączce: z Alize Cornet w ćwierćfinale w Rzymie i z Katariną Srebotnik w trzeciej rundzie Roland Garros i jeden na kortach twardych z Jeleną Jankovic w ćwierćfinale Australian Open. Ceglana nawierzchnia nie jest jej ulubioną i to może być jakieś usprawiedliwienie, natomiast Serbka Jankovic to zawodniczka z czołówki, z którą można przegrać. Wytłumaczenia na porażkę z Zheng na kortach trawiastych Serena nie będzie miała - musi to wygrać...

Panie grały ze sobą raz - dwa lata temu w tym samym turnieju, tyle że wówczas była to pierwsza runda zawodów. Amerykanka oddała przeciwniczce raptem cztery gemy.

Jeśli nie zdarzy się cud, w finale Serena będzie oczekiwać albo siostry albo Eleny Dementiewej ze wskazaniem na tą pierwszą. Starsza z sióstr Williams - Venus pokonała Rosjankę do tej pory pięć razy (przegrała z nią dwukrotnie) i na pewno da z siebie wszystko, żeby móc zagrać o swój piąty tytuł na Wimbledonie - jej ulubionym turnieju. Panie dzielą tylko dwie pozycje w rankingu, Amerykanka jest tylko o rok starsza od przeciwniczki, ale jej doświadczenie w meczach na najwyższym szczeblu jest nieporównywalne: zdobyła do tej pory 36 tytułów w tym 6 w turniejach wielkoszlemowych. Rosjanka dopiero dziewięć, dwukrotnie zameldowała się w finale Wielkiego Szlema.

Od czasów wkroczenia na światowe korty Justine Henin, jej bratobójczych pojedynków z Kim Clijsters, elektryzujących spotkań z Amelie Mauresmo, fenomenalne siostry Williams, które po prostu rządziły kobiecym tenisem, stale pozostawały w czołówce, ale ich spotkania nie budziły już takich emocji. Wydawało się, że ich pięć minut podoboju świata minęło. Na pewno?

Spotkania półfinałowe singla pań zgodnie z planem powinny zostać rozegrane w czwartek, finał w sobotę.

Komentarze (0)