Dla Sereny, która w I rundzie miała wolny los, to pierwszy turniej na korcie ziemnym od czasu Rolanda Garrosa 2010. Amerykanka w Charleston gra po raz pierwszy od 2008 roku, gdy sięgnęła po tytuł. W meczu z ubiegłoroczną finalistką imprezy Wiesniną młodsza z sióstr Williams, która w poniedziałek wróciła do Top 10 rankingu, zaserwowała 11 asów oraz obroniła siedem z 10 break pointów, sama przełamując Rosjankę trzy razy. - Aż zapomniałam, że od tak dawna nie grałam na mączce - powiedziała Serena. - Naprawdę kocham mączkę. Czuję, że pasuje do mojej gry. Nie muszę szaleć, za dużo biegać. Nie różni się zbytnio od kortów twardych czy trawiastych. Myślę, że będę w stanie grać na nich tak samo, a może nawet lepiej, bo mam więcej czasu.
- Naprawdę kocham to miejsce. Mam tutaj tylu kibiców i absolutnie kocham tutejsze jedzenie - wypowiedziała się Serena o swojej miłości do Charleston. - Kuchnia południowa to faktycznie moja pięta Achillesa. Może dlatego minęły cztery lata odkąd grałam tutaj po raz ostatni.
Serena walczy o 40. tytuł i dołączenie do Venus Williams (43) i Kim Clijsters (41), które jako jedyne spośród aktywnych tenisistek wygrały ponad 40 turniejów: - Zdobycie 40. tytułu tutaj, w Charleston, byłoby wyjątkowe. Wiem, że Venus ma ich na koncie 41 czy coś w tej okolicy. W każdym razie mnie wyprzedza i miło by było w najbliższym czasie dorzucić jakąś wygraną.
Grająca z dziką kartą Venus we wtorek w I rundzie pokonała Benešovą, serwując sześć asów, oddając tylko osiem punktów przy swoim pierwszym podaniu i wykorzystując trzy z ośmiu break pointów. To jej czwarte zwycięstwo nad Czeszką bez straty seta. Starsza z sióstr Williams po ponad siedmiomiesięcznej przerwie wróciła do gry w Miami i będąc notowana na 134. miejscu, pokonała Petrę Kvitovą oraz Anę Ivanović, by przegrać z późniejszą triumfatorką Agnieszką Radwańską. Kolejną jej rywalką będzie Jelena Janković (WTA 17), z którą przegrała cztery ostatnie mecze na korcie ziemnym (łączny bilans ich spotkań to 6-5 dla Serbki). W II rundzie są też inne Amerykanki: Varvara Lepchenko (WTA 77) po blisko trzygodzinnym boju zwyciężyła Anastazję Jakimową (WTA 88) 6:2, 5:7, 6:2, odpierając osiem z 10 break pointów, a 37-letnia Jill Craybas (WTA 137) wygrała z Akgul Amanmuradową (WTA 118) 7:6(2), 7:6(6), podwyższając bilans spotkań z reprezentantką Uzbekistanu na 7-1. Vania King (WTA 53) za to nie dała rady rozstawionej z numerem 12. Yaninie Wickmayer (WTA 30), przegrywając 4:6, 3:6 po zmarnowaniu ośmiu z dziewięciu break pointów.
Oprócz Sereny we wtorek awans do III rundy wywalczyły triumfatorka imprezy z 2010 roku Samantha Stosur (WTA 5), Wiera Zwonariowa (WTA 9), która z Australijką przed dwoma laty przegrała w finale, Anastazja Pawluczenkowa (WTA 22) i Anastazja Rodionowa (WTA 98). Mistrzyni US Open 2011 pokonała Jamie Hampton (WTA 92) 6:0, 7:5, na własne życzenie denerwując się w końcówce II seta, bo prowadziła w nim 5:2. Zwonariowa, która do finału w Charleston doszła dwa razy (2008, 2010), rozbiła Katerynę Bondarenko (WTA 66) 6:1, 6:1, wykorzystując pięć z siedmiu break pointów i tracąc tylko 10 punktów przy swoim serwisie. Pawluczenkowa wróciła ze stanu 3:6, 1:3 i pokonała Eleni Daniilidou (WTA 67) 3:6, 6:4, 6:4, wygrywając trzeci mecz w sezonie. Rodionowa zwyciężyła z rozstawioną z numerem 10. Anabel Mediną (WTA 27) 7:5, 6:3, wykorzystując ósmą piłkę meczową.