Jerzy Janowicz nie mógł lepiej zagrać najważniejszego pojedynku w swojej karierze. Pierwszy set półfinałowego pojedynku z Gillesem Simonem był kontynuacją dzieła zniszczenia, które rozpoczął w drugim secie meczu z Janko Tipsareviciem.
Nieco nerwowy w gemie otwarcia, Janowicz w sobotę znacznie szybciej wszedł na
swoje najwyższe obroty, od samego początku rażąc rywala niesamowitymi serwisami. Bezkompromisowa taktyka w gemach serwisowych rywala, oparta na jak najszybszym kończeniu wymian, wzorowo zdała egzamin w gemie piątym. Dwa kapitalne winnery forhendowe i kończący return pokazały, że porównania do Marata Safina, które można znaleźć w sobotniej "L'Équipe" nie są wcale wyssane z palca.
Kończący niesamowite piłki, jakby od niechcenia, łodzianin co i rusz popisywał się brawurowymi atakami w secie pierwszym. Trafione 88 procent pierwszych serwisów (rzadko schodzących poniżej 220 km/h) tylko dopełniło dzieła zniszczenia i Polak nie miał najmniejszych kłopotów z utrzymaniem podania do końca wygranej 6:4 partii.
Set drugi był bardziej wyrównany. Simon lepiej odczytywał serwis Polaka, który nieco spuścił z tonu. Próby przejmowania inicjatywy przy podaniu Francuza częściej kończyły w siatce i na aucie niż w partii otwarcia. Nie oznaczało to jednak dla Janowicza żadnych kłopotów przy własnym podaniu, które bez kłopotów utrzymywał.
Punktem zwrotnym seta był gem jedenasty, w którym łodzianin ponownie zdominował przeciwnika skutecznymi atakami, wypracowując sobie trzy breakpointy. Przy pierwszym z nim Polak minimalnie wyrzucił bekhendowego dropszota, ale druga próba skrótu była już skuteczna.
Janowicz nie miał kłopotów z utrzymaniem serwisu, szybko wypracowując sobie dwa meczbole. Czytelny dropszot przy pierwszym został przez Simona obroniony, ale drugi skrót, jak w gemie poprzednim, dał łodzianinowi zwycięstwo i awans do pierwszego w karierze finału turnieju ATP.
Po ostatnim punkcie Polak padł na kort zalany łzami, a kibice zgromadzeni w wypełnionej po brzegi hali Bercy nagrodzili Janowicza głośną owacją na stojąco. Gdy łodzianinowi podano do ręki mikrofon, przez dłuższą chwilę wzruszony nie był w stanie wydobyć z siebie ani słowa.
- Chciałbym podziękować wszystkim kibicom, którzy wspierali mnie mimo tego, że grałem z Francuzem - powiedział po meczu Janowicz, a publiczność nagrodziła go brawami. Na trybunach dało się także zauważyć polskie flagi, trzymane prze sympatyków Polaka.
- Widzimy się jutro! - zakończył emocjonalne przemówienie polski zawodnik.
BNP Paribas Masters, Paryż (Francja)
ATP World Tour Masters 1000, kort twardy w hali, pula nagród 2,428 mln euro
sobota, 3 listopada
półfinał gry pojedynczej:
Jerzy Janowicz (Polska, Q) - Gilles Simon (Francja) 6:4, 7:5
Robert Pałuba
z Paryża
robert.paluba@sportowefakty.pl