Puchar Davisa treścią życia - rozmowa z Jackiem Muzolfem, prezesem PZT

Krzysztof Straszak
Krzysztof Straszak
W reprezentacji nie gra się za darmo, czy tak?

- To sprawa względna. W innych sportach zawodnicy również przygotowują się do zawodów, dostają pieniądze. Choćby Justyna Kowalczyk, która z nagród jest w stanie uzbierać ponad pół miliona franków rocznie. A dlaczego tenisiści nie mogą dostać środków na przygotowania do Pucharu Davisa? Tenisistom się wszystko wylicza, a przecież nie ma obecnie sportów amatorskich. W budżecie PZT jest kwota przeznaczona na przygotowania obu reprezentacji do gry w Pucharach Davisa i Federacji. Reprezentanci startujący w tych rozgrywkach dostają określone kwoty na przygotowania do startów, i to cała prawda. Wszystkie te pieniądze są potem rozliczane. Chcemy zmienić sposób myślenia na temat tych sum. To nie jest startowe, podkreślam, to są pieniądze na przygotowania do startów.

Pomówmy o kobiecej kadrze, która ma zawodniczki, ale ma też odpowiednią osobę na stanowisku kapitana.

- Rolą kapitana w Pucharze Davisa czy Pucharze Federacji nie jest nauczenie kogoś grania w tenisa, bo nie ma na to czasu. Trzeba stworzyć właściwą atmosferę, umieć analizować mecz, doradzić zawodnikowi, siedząc obok niego w przerwach, przy obieraniu taktyki. Przede wszystkim trzeba być dobrym psychologiem, motywatorem: taka jest rola kapitana. Jak Tomek Wiktorowski znalazł się wśród sióstr Radwańskich? Najpierw był kapitanem drużyny fedcupowej, czyli zaskarbił sobie zaufanie zawodniczek, a one uznały, że to dobry fachowiec. Myśmy go jakby wychowali i przysposobili do tego fachu.

PZT wychował też Radosława Szymanika, kapitana drużyny w Pucharze Davisa.

- Radek kiedyś terminował u Nicka Browna, byłego trenera drużyny fedcupowej Wielkiej Brytanii, i myśmy tego Browna ściągnęli po to, żeby Radek mógł się szkolić. To była też duża zmiana jakościowa, zupełnie inne myślenie, inna natura, nie było tego naszego słowiańskiego romantyzmu. Brown to facet poukładany, rozszyfrował zawodników w piętnaście minut. Szymanik na pewno dużo wyniósł z tej nauki.

Co się stało z Nickiem Brownem?

- Skończyła się umowa, a my uznaliśmy, że Radek sam sobie poradzi. Tenis jest kuriozalną dyscypliną, bo Brown de facto niby był naszym kapitanem, ale nie mógł nim być, bo przepisy mówią, że tylko osoba z danego kraju może prowadzić kadrę narodową. Zatem Brown prowadził drużynę jakby z tylnego siedzenia, a to Radek był na ławce. Poza tym nie mieliśmy już takich środków, bo niestety zmarł sponsor naszej drużyny daviscupowej, pan Andrzej Gliński... A bardzo nam pomagał, bo to on płacił za Nicka; i w momencie, kiedy go zabrakło, nie było nas już stać na to, by tego trenera zatrzymać.

Wiktorowski i Szymanik to są kapitanowie na długie lata?

- Bardzo nam zależy, żeby kierowali kadrami narodowymi. Są młodzi; widać, że się doskonale dogadują z zawodnikami i zawodniczkami, mają z nimi doskonały kontakt i, przede wszystkim, żyją tym. Dla Radka prowadzenie drużyny narodowej jest wręcz treścią życia. Zresztą nasi najlepsi debliści też go poprosili o współpracę, a my go do nich oddelegowaliśmy. Radek będzie też prowadził kadrę młodzieżowców: chcemy, żeby pracował z utalentowanymi zawodnikami. Chcemy też dla tych młodych, dla bezpośredniego zaplecza Pucharu Davisa, zdobyć środki, bo za chwilę pokolenie zdolnych, którzy mają wejść po Janowiczu, gdzieś się nam rozpierzchnie i nie będzie miał już kto grać dla reprezentacji.

Chodzi o Majrzchaka, Zielińskiego, Greska...

- Tak, ale pomiędzy nimi a obecnymi reprezentantami mamy jeszcze Smołę, Kocyłę, Jędruszczaka, nawet Gadomskiego, ale to jest już ostatni dzwonek, żeby tego chłopaka utrzymać, a przecież on jeszcze na turnieju w Sopocie [2011] doskonale zagrał debla z Maćkiem Smołą: byli tam w półfinale. Musimy stanąć na głowie, żeby tym chłopakom pomóc, bo się okaże, że oni nie mieli tej szansy co ci, którzy w tej chwili odnoszą sukcesy, a przecież są nie mniej utalentowani.

Mecze reprezentacji transmituje dzisiaj Canal+. Dlaczego wcześniej PZT musiał płacić TVP za pokazywanie tenisa w wydaniu reprezentacyjnym?

- Okazało się, że dostarczamy za słaby produkt. Takie jest życie... W tej chwili mamy Canal+: sam ITF [Międzynarodowa Federacja Tenisowa] się do nas zwrócił, żeby pokazywać kadrę. Bardzo nas to cieszy, mamy większy potencjał, żeby dzięki meczom pozyskiwać sponsorów, choć też nie są to wielkie pieniądze. Liczba widzów tutaj, we Wrocławiu, jednak nas bardzo pozytywnie zaskoczyła: to była chyba jedna z największych widowni tenisowych w Polsce, na jakimkolwiek dotychczas turnieju.

Wybory w PZT wiosną. Będzie pan dalej chciał być szefem?

- Nie.

Kto będzie nowym prezesem?

- Nie wiem. Nie mam parcia na to, żeby być za wszelką cenę prezesem. Być może, ale raczej nie.

Będzie pan chciał wrócić na swoją poprzednią funkcję, wiceprezesa do spraw sportowych?

- Jeżeli zostanę wybrany do zarządu...

Jest jakaś osoba spoza środowiska, o której słyszy się, że chciałaby kierować PZT?

- Zupełnie szczerze mówię, że nie mamy jeszcze takiego kandydata, nawet niejednoznacznego nie mamy. W tej chwili prowadzimy jednak intensywne poszukiwania. Jeśli jest ktoś, kto bardzo chce być prezesem, i orzekniemy, że się nadaje, to nie widzę przeszkód. Dla nas najważniejsze jest dobro polskiego tenisa.

Polub i komentuj profil działu tenis na Facebooku, czytaj nas także na Twitterze!

Wrocław, 1 lutego 2013
krzysztof.straszak@sportowefakty.pl



Oglądaj mecze WTA Tour z udziałem Igi Świątek, Magdy Linette i innych topowych zawodniczek w serwisie CANAL+ online. (link sponsorowany)

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×