Zawsze chcieliśmy walczyć o Grupę Światową - rozmowa z Łukaszem Kubotem

- Niezależnie od nawierzchni, zawsze możemy być groźni: mamy bardzo silnego debla, dwie mocne rakiety w singlu - mówił Łukasz Kubot w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl.

Robert Pałuba
Robert Pałuba

Robert Pałuba i Krzysztof Straszak: Dobry występ w Pucharze Davisa z pewnością był jednym z priorytetów przed rozpoczęciem sezonu?

Łukasz Kubot: - To jedno z oczekiwań, jeden z moich celów na ten rok. Założyliśmy sobie to z całą drużyną. W zeszłym sezonie, po awansie do wyższej grupy, wszyscy rozmawialiśmy: mamy swój cel i jesteśmy tego świadomi; uważam, że jesteśmy na dobrej drodze. Na razie wszystkie mecze rozgrywaliśmy w Polsce i wierzę, że jesteśmy w stanie powalczyć z Australią.

Mecz z Australią będzie najważniejszym w pana karierze?

- Wszystkie mecze w reprezentacji, w których występowałem, zawsze starałem się grać na 100 procent i to było widać. Czasami chciałem aż za bardzo, dlatego zdarzało mi się nie wytrzymać presji czy całego meczu. Jednak doświadczenie, które zyskaliśmy podczas ostatnich lat dziś owocuje i przed nami ostatni krok. Szczerze powiedziawszy, nie sądzę, żeby jakąś wielką niespodzianką było, że gramy o Grupę Światową. Na dzień dzisiejszy mamy bardzo solidną drużynę, potwierdzają to zawodnicy głównego cyklu, z którymi rozmawiałem. Niezależnie od nawierzchni, zawsze możemy być groźni: mamy bardzo silnego debla, dwie mocne rakiety w singlu. Zawsze chcieliśmy walczyć o Grupę Światową, z tą myślą wychodziliśmy na kort. Wcześniej się nie udawało, teraz mamy szansę. Gramy przed przed własną publicznością z Australią i postaramy się wykorzystać ten atut.

Do kogo należał decydujący głos w sprawie wyboru nawierzchni i miejsca rozgrywania pojedynku z Australią?

- Będąc przez kilka lat polskim numerem jeden, zawsze starałem się tym dyrygować. Dzisiaj pierwszą rakietą jest Jurek Janowicz, który wybrał kort ziemny w hali. Powiedziałem, że będę gotowy do każdej nawierzchni, to samo zadeklarowali debliści. Sądzę, że powinniśmy zagrać na mączce i tak samo uważał Jurek. Odnośnie miejsca, to wszyscy chcieliśmy grać we Wrocławiu, w Hali Stulecia, gdzie organizacja była fantastyczna [Polacy grali tam ze Słowenią - przyp. red.] i ciepło to wspominaliśmy. Terminy jednak nie pasowały i padło na Warszawę, gdzie też powinno być wielu kibiców.
Atutami Polaków w meczu z Australią mają być sprzyjająca nawierzchnia i doping domowej publiczności. Atutami Polaków w meczu z Australią mają być sprzyjająca nawierzchnia i doping domowej publiczności.
Podczas meczu I rundy kwalifikacji z Michaëlem Llodrą trybuny dosłownie pękały w szwach. Zetknął się pan wcześniej z takim dopingiem na wczesnym etapie imprezy?

- Na pewno jest to miłe. Myślę, że było to spowodowane tym, że obaj graliśmy bardzo agresywnie. Mało wymian z głębi kortu, w statystykach pomeczowych było widać, że graliśmy więcej przy siatce niż z głębi kortu. Na dzień dzisiejszy można policzyć na palcach jednej ręki tenisistów grających stylem serwis-wolej. A że tutaj jesteśmy na wysokości, piłki skaczą, to graliśmy miło dla oka, a do tego mecz trzymał w napięciu do ostatniej piłki. Niestety nie wygrałem, nie zamknąłem meczu, ale uważam, że jestem na dobrej drodze. Cieszę się, że wygrałem kilka spotkań w deblu, na pewno dodadzą mi pewności siebie. Trzeba myśleć pozytywnie, trenować i czekać na swoją szansę.

Zarówno pan jak i Llodra grają w stylu, który odchodzi w zapomnienie. Uważa się pan za tenisowego strażnika czasu? Tenisistę przypominającego fanom, jak grało się jeszcze 10-15 lat temu?

- Na to pytanie najlepiej odpowiedzieliby sami kibice. Zgodzę się jednak, że zawodnicy tego tego typu nigdy nie będą mieli regularnych wyników, nie będą grali dobrze z tygodnia na tydzień. Mogą przegrać 10 razy z rzędu w pierwszej rundzie i zagrać jeden znakomity turniej. Pokazał to Llodra, który był w półfinale turnieju Masters 1000 w Bercy i wygrał turniej w Marsylii. Ja staram się cały czas grać agresywnie, bo zdrowie nie pozwala mi biegać za linią końcową i przebijać piłkę za piłką. Tak byłem uczony od początku i nic już nie zmienię. Staram się dalej tak grać, choć czasami okoliczności nie sprzyjają. Trzeba walczyć i miejmy nadzieję, że się przełamię.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×