To była długa noc dla wszystkich sympatyków tenisa. Niekorzystna aura zakłóciła rozgrywane w ramach turnieju ATP w Waszyngtonie mecze 1/2 finału. Spotkania półfinałowe były przerywane przez opady deszczu, jednak na szczęście udało się rozegrać oba pojedynki, ale gry dobiegły końca dopiero po północy czasu lokalnego.
Dmitrij Tursunow, niegdyś 20. rakieta świata, sprawił wiele kłopotów faworytowi gospodarzy, rozstawionemu z numerem ósmym, Johnowi Isnerowi. Odważnie grający Rosjanin wygrał pierwszego seta w tie breaku 9-7 (był to drugi z rzędu przegrany tie break przez Isnera, ostatni raz taka sytuacja miała miejsce w... listopadzie ubiegłego roku), lecz Amerykaninowi z pomocą przyszedł deszcz.
Mecz z powodu opadów deszczu został przerwany w czwartym gemie drugiej odsłony, a po wznowieniu na placu gry rządził już tylko Isner. 28-latek z Greensboro już w pierwszej piłce po wznowieniu uzyskał przełamanie, bowiem pojedynek został przerwany przy break poincie dla Isnera, i wywalczonej przewagi nie roztrwonił wygrywając drugą partię 6:3. Trzeci set miał bliźniaczy przebieg jak poprzedni. Isner szybko, już w piątym gemie, zanotował breaka, następnie umiejętnie pilnował własnego podania, kończąc całe starcie 29. w meczu asem serwisowym.
- Każda piłka, jaką zagrywał, była niezwykle trudna do odegrania. Mój serwis funkcjonował wyjątkowo dobrze, ale on naprawdę świetnie returnował, po prostu miażdżył piłkę z linii końcowej - chwalił swojego rywala Isner.
Drugi półfinał, rozgrywany w przepięknej, nocnej scenerii amerykańskiej stolicy, także został storpedowany przez pogodę, a jego rozstrzygnięcie nastąpiło w... niedzielę lokalnego czasu. Tommy Haas i Juan Martín del Potro po zaledwie pięciu rozegranych gemach musieli udać się do szatni, bo nad Waszyngtonem znów zaczął padać deszcz.
Długa, ponad dwugodzinna przerwa, wyraźnie wybiła z rytmu Haasa, który w momencie zastopowania rywalizacji prowadził 4:1, a po jej wznowieniu nie był w stanie wygrać nawet gema. Del Potro wyszedł na 5:4, serwował po zwycięstwo w secie, lecz oddał podanie w fatalnym stylu, popełniając przy break poincie podwójny błąd serwisowy. Niemiec niespodziewanie wrócił do gry w pierwszym secie, a w 12. gemie stanął przed szansą na zakończenie go triumfem, jednak Argentyńczyk wykazał się prawdziwym kunsztem, broniąc dwóch setboli i doprowadzając do tie breaka, którego wygrał 7-4.
W drugim secie obaj tenisiści toczyli wyrównaną walkę, ale w decydujących punktach lepszy okazał się najwyżej rozstawiony tenisista turnieju. Del Potro w siódmym gemie wspaniałym forhendem obronił piłkę na przełamanie, w ósmym wykorzystał słabszy moment rywala i zanotował przełamanie, a po chwili zakończył pojedynek. Gdy Haas przy piłce meczowej uderzył slajsowanym bekhendem w siatkę, zegar w Waszyngtonie wskazywał, że od 12 minut w stolicy USA jest już niedziela.
Tenis na SportoweFakty.pl - polub i komentuj nasz profil na Facebooku. Jesteś fanem białego sportu? Kliknij i obserwuj nas także na Twitterze!
Del Potro, dla którego to czwarty w karierze występ w Waszyngtonie, w niedzielnym finale stanie przed szansą na trzeci triumf w imprezie Citi Open. Argentyńczyk z Isnerem, który zagra w swoim drugim finale w stolicy USA, w trzech dotychczas rozegranych meczach nie poniósł ani jednej porażki.
Citi Open, Waszyngton (USA)
ATP World Tour 500, korty twarde, pula nagród 1,30 mln dolarów
sobota, 3 sierpnia
półfinał gry pojedynczej:
Juan Martín del Potro (Argentyna, 1/WC) - Tommy Haas (Niemcy, 3) 7:6(4), 6:3
John Isner (USA, 8) - Dmitrij Tursunow (Rosja) 6:7(7), 6:3, 6:4