Zawodnik piotrkowskiego PKTZ Winner w ciągu kilku dni przestał być anonimową postacią w tenisowym światku. Jak sam przyznał triumf w US Open jest dla niego największym sukcesem w karierze. Sukcesem, w który ciężko mu jeszcze uwierzyć.
Tomasz Skalski: To był dla pana najwspanialszy tydzień w dotychczasowej karierze. Zaczął się on jednak nieszczególnie, od porażki w pierwszej rundzie singla z reprezentantem Japonii.
Kamil Majchrzak:
Bardzo zabolała mnie ta porażka. Można powiedzieć, że żadna inna przegrana mnie tak nie zabolała. Miałem po niej bardzo mało czasu, aby się pozbierać i przygotować do gry deblowej. Po zaledwie dwóch godzinach musiałem wyjść ponownie na kort. Na szczęście mój klubowy trener Maciej Wściubiak doskonale pomógł mi się pozbierać. Udało się nam pokonać już w pierwszej rundzie parę rozstawioną z numerem pierwszym i po tej wygranej trochę zapomniałem o singlu.
W pierwszej rundzie debla wpadliście na najwyżej rozstawioną parę Borna Corić i Stefan Kozlov. Porażka nie byłaby żadną niespodzianką. Tymczasem faworyci musieli zejść z kortu pokonani.
- To był dla mnie i Martina pierwszy wspólny mecz. Musieliśmy się szybko zgrać. Na szczęście zrobiliśmy to perfekcyjnie i udało się pokonać ten duet. Można powiedzieć, że to właśnie ci rozstawieni mieli pecha, bo trafili na nas.
Dla kibiców tenisa w Polsce Martin Redlicki był do tej pory anonimową postacią. W jaki sposób się poznaliście?
- Martin jest Amerykaninem, ale jego rodzice urodzili się w Polsce. Co za tym idzie, bardzo dobrze mówi po polsku. Jeśli chodzi o jego grę, to jest bardzo dobrym tenisistą, jednym z najlepszych juniorów w Stanach Zjednoczonych. Spotkaliśmy się kiedyś na turnieju w Mediolanie. Wtedy jeszcze graliśmy po przeciwnej stronie siatki. Nieśmiało go się wtedy zapytałem czy mówi po polsku i tak nawiązaliśmy kontakt.
Będziecie dalej razem grać w parze deblowej?
- Niestety Martin jest o rok starszy ode mnie i wychodzi z grona juniorów. Mnie jeszcze pozostał rok, więc nie będzie takiej możliwości w przyszłym roku. Mamy jednak jeszcze w planie wspólną grę w listopadzie i grudniu na innych turniejach w Stanach Zjednoczonych.
Powróćmy do zwycięskiego turnieju. Co może pan powiedzieć o najważniejszych meczach? W ćwierćfinale daliście prawdziwy popis pokonując 6:1, 6:1 rozstawioną z numerem szóstym rosyjsko-niemiecką parę Andriej Rubliew /Alexander Zverev.
- Zagraliśmy w tym spotkaniu naprawdę dobrze. Wychodziło nam wszystko. To był mecz z kategorii takich nie do przegrania. Czuliśmy się bardzo mocni i pokonaliśmy rywali w zaledwie czterdzieści kilka minut. W półfinale było znacznie ciężej, ale w najważniejszych momentach to my wygrywaliśmy piłki i w efekcie awansowaliśmy do finału.
W meczu finałowym pokonaliście parę francusko-portugalską Quentin Halys / Frederico Silva 6:3, 6:4. Wynik tego spotkania kibice śledzili na oficjalnej stronie US Open. Jak przebiegały ostatnie piłki?
- Mieliśmy swoje podanie i jak wstawaliśmy z ławki, to staraliśmy się tego gema potraktować normalnie. Nie zjadła nas presja i emocje i daliśmy radę. Sam fakt, że jesteśmy cztery piłki od meczu mógł nas usztywnić. Nic takiego nie miało jednak miejsca.
W jaki sposób padł ten decydujący punkt?
- Martin zaserwował asa. Skończyło się więc najlepiej jak mogło.
Po tym zwycięskim meczu oczywiście zapanowała wielka radość. Czy doszło już do pana co tak naprawdę osiągnęliście?
- Cały czas to do mnie dociera. Nie byliśmy zaliczani do grona faworytów. Powoli uświadamiam sobie, co tak naprawdę wraz z Martinem zrobiliśmy.
Tenis na SportoweFakty.pl - polub i komentuj nasz profil na Facebooku. Jesteś fanem białego sportu? Kliknij i obserwuj nas także na Twitterze!
Jako pierwszy Polak w historii wygrał pan US Open. Jest to triumf w juniorskim deblu. Wszyscy teraz czekają na podobne sukcesy w gronie seniorów.
- Żeby wygrać taki turniej wśród seniorów, to trzeba jeszcze kilka lat poczekać i ciężko trenować. Na razie chciałbym powalczyć w przyszłym roku jeszcze w gronie juniorów i osiągnąć coś podobnego w grze singlowej.
Już teraz bierze pan udział w turniejach seniorskich. Dzięki temu notowany jest pan w rankingu ATP.
- Grałem w jednym Challengerze oraz dwóch turniejach Futures. W jednym z nich awansowałem do ćwierćfinału, gdzie pokonałem Grzegorza Panfila. Trzeba ciułać punkt po punkcie i powoli przesuwać się w górę rankingu.
Na pierwszym miejscu pana idol, Novak Djoković, a ponad tysiąc pozycji niżej Kamil Majchrzak. Czym jest dla pana ranking ATP?
- Na razie jeszcze jestem juniorem i najważniejsze jest, aby dobrze przejść w tenis seniorski, co jest bardzo ciężkie. Gra seniorska jest dużo trudniejsza. Szybsze piłki, mocniejsze uderzenia. Trzeba powoli się do tego przyzwyczajać.
Jakie ma pan najbliższe plany związane z tenisem?
- Teraz jadę do Warszawy trenować z kadrą narodową przed meczem z Australią. Będę sparingpartnerem naszych reprezentantów. Później przenoszę się do Szczecina, gdzie dostałem dziką kartę w seniorskim turnieju.