W 2000 roku jako młody, głodny sukcesów tenisista Tommy Haas przegrał w finale turnieju ATP w Wiedniu z Timem Henmanem. Rok później wywalczył pierwszy tytuł w austriackiej stolicy, pokonując w finale Guillermo Canasa. W tym sezonie, po 12. latach, Niemiec znów może triumfować w imprezie Erste Bank Open. W sobotnim półfinale Haas wygrał w trzech setach z Lukasem Rosolem i wywalczył przepustkę do finału.
Mecz z Rosolem nie był dla Haasa łatwą przeprawą. Wręcz przeciwnie, potężnie uderzający piłkę z linii końcowej, grający bardzo siłowy tenis Czech w partii otwarcia osiągnął przewagę, spychał niemieckiego weterana do defensywy i wygrał seta 6:3. W odsłonie drugiej do głosu doszedł Haas, który pewnie wygrywał własne gemy serwisowe oraz wykorzystał słabszy moment rywala i uzyskał przełamanie, które dało mu wyrównanie w setach.
W decydującym secie obaj tenisiści z mniejszymi bądź większymi problemami utrzymywali własne podanie. Haas był w lepszej sytuacji, bo serwował jako pierwszy, ale Rosol dzielnie dotrzymywał mu kroku, w ósmym gemie oddalając jedynego break pointa. W rozstrzygającym tie breaku Rosol nie wytrzymał jednak presji, popełniał sporo błędów, a mecz zakończył się w sposób przedziwny. Otóż przy wyniku 6-0 dla Haasa, Rosol w napadzie złości połamał rakietę. Otrzymał za to ostrzeżenie, które było już jego drugim w spotkaniu. Zgodnie z regulaminem, sędzia główny przyznał tzw. "punkt karny" Czechowi, kończąc tym samym cały mecz.
- To jest bardzo fajne uczucie. Dawno, dawno temu oglądałem ten turniej w telewizji. Pierwszy raz wystąpiłem tu w 1997 roku, w 2000 roku zagrałem w finale, a w 2001 wygrałem cały turniej. Zagrać ponownie w finale w 2013 roku to wspaniałe uczucie - powiedział szczęśliwy Haas. - Wiedziałem, że czeka mnie ciężki mecz. Rosol jest typem gracza, który gdy ma zaufanie do własnej gry, to jest bardzo niebezpieczny. To był bardzo wyrównany mecz. Naprawdę dobrze rozegrałem tie breaka, a on popełnił kilka niewymuszonych błędów.
Tenis na SportoweFakty.pl - polub i komentuj nasz profil na Facebooku. Jesteś fanem białego sportu? Kliknij i obserwuj nas także na Twitterze!
Bolesną porażkę w perspektywie walki o awans do listopadowych Finałów ATP World Tour poniósł Jo-Wilfried Tsonga. Rozstawiony w Wiedniu z numerem pierwszym Francuz sensacyjnie przegrał 5:7, 6:7(4) z Robinem Haase.
Tsonga, który kilka tygodni temu powrócił do rozgrywek po wyleczeniu kontuzji kolana, był zdecydowanym faworytem tego pojedynku, ale od samego początku miał trudności ze złapaniem odpowiedniego rytmu. Francuza zawodziło podanie (tylko 4 asy, a po drugim serwisie wygrane 39 proc. punktów), a w wymianach z linii końcowej często popełniał rażące błędy.
Haase wygrał pierwszego seta 7:5, wcześniej, w dziesiątym gemie, broniąc czterech piłek setowych. W partii drugiej Holender uzyskał breaka w siódmym gemie, ale gdy serwował po zwycięstwo w meczu, nie wytrzymał presji i oddał podanie. W tie breaku wydawało się, że Tsonga ma wszystko pod kontrolą, wyszedł na prowadzenie 3-1, ale wówczas do ataku ruszył Haase, który zdobył pięć punktów pod rząd i sprawił dużą niespodziankę, eliminując Tsongę.
Francuz zajmuje obecnie dziewiątą pozycję w rankingu Race, ostatnią dającą awans do londyńskiego turnieju Masters, ale wobec sobotniej porażki może spaść na pozycję dziesiątą. Jeżeli rodak Tsongi, Richard Gasquet, zwycięży w równolegle odbywającym się turnieju w Moskwie (a jest już w finale), to zepchnie Tsongę na miejsce dziesiąte, nie dające udziału w Finałach ATP World Tour.
Erste Bank Open, Wiedeń (Austria)
ATP World Tour 250, kort twardy w hali, pula nagród 501,3 tys. euro
sobota, 19 października
półfinał gry pojedynczej:
Tommy Haas (Niemcy, 2) - Lukáš Rosol (Czechy, 8) 3:6, 6:4, 7:6(0)
Robin Haase (Holandia) - Jo-Wilfried Tsonga (Francja, 1) 7:5, 7:6(4)
Dziś może przegrać, ale po zaciętej walce.Bardzo ciekawy mecz przed nami, typuję 7-6, 6-4 dla Haasa.