Paryski debiut Michała Przysiężnego z pewnością można zaliczyć do udanych. Choć Polak ostatecznie przegrał w meczu II rundy z Johnem Isnerem, to trzy sety twardej walki na korcie numer 1 mogły się podobać.
Całe spotkanie miał przebieg całkowicie zgodny z oczekiwaniami. Wysoki Isner bombardował Przysiężnego potężnymi podaniami, przeplatając je niezwykle skutecznymi kick-serwisami, głogowianin za to starał się wprowadzać piłkę do gry i lepiej wykorzystywać geometrię kortu, zmuszając wielkiego Amerykanina do biegania i częstych zmian pozycji na korcie.
Polski tenisista miał w początkowej fazie pierwszego seta drobne kłopoty i dwukrotnie musiał bronić się przed stratą podania, ale z pomocą przychodził Przysiężnemu dobry serwis (i przeciętny return Isnera). Amerykanin w pierwszej odsłonie był za to nie do ruszenia - serwisowe pociski fruwały na lewo i prawo, a Polak miał problemy z jakimkolwiek odegraniem podania przeciwnika, nie mówiąc o przeprowadzaniu składnych akcji przy returnie. Owszem, na konto Przysiężnego wpadały pojedyncze punkty, lecz o przełamaniu nie było mowy.
Tenis na SportoweFakty.pl - polub i komentuj nasz profil na Facebooku. Jesteś fanem białego sportu? Kliknij i obserwuj nas także na Twitterze!
Konsekwencja Przysiężnego doprowadziła go do tie breaka, w którym jednak musiał uznać wyższość niezwykle doświadczonego w tym typie rozgrywki rywala (Isner rozgrywa najwięcej tie breaków w imprezach głównego cyklu w całej stawce, a nawet zdarzają mu się pojedynki, które wygrywa mimo braku jakiejkolwiek szansy na przełamanie). Przy 2-2 amerykański zawodnik popisał się świetnym returnem i wywalczył mini breaka. Takiej przewagi Isner nie zwykł marnotrawić i szybko dołożył dwa punkty przy własnym podaniu. Przy 5-2 Polak ponownie się pomylił, posyłając forhend w siatkę i losy partii były już przesądzone. Zakończenie jej przy stanie 6-3 przez Isnera było formalnością.
Druga odsłona była bliźniaczo podobna do pierwszej. Polak utrzymywał serwisy dość łatwo (nie licząc jednego break pointa, przy którym jednak popisał się asem serwisowym), a Amerykanin jeszcze łatwiej. Wspaniałego gema Przysiężny rozegrał przy stanie 4:4, gdy wreszcie udało się dobrze zareturnować trzy podania przeciwnika, który jednocześnie zaczął popełniać błędy. Piękne minięcie z bekhendu dało głogowianinowi pierwszą szansę na przełamanie, lecz chwilę później zawiódł return. Po forhendowej pomyłce Amerykanina Przysiężny stanął jednak przed drugą szansą i tym razem Isner nie wytrzymał, popełniając podwójny błąd. Po zmianie stron Polak udanie zakończył seta 6:4, wykorzystując trzeciego setbola.
Przysiężny nie był w stanie nawiązać walki w trzeciej odsłonie, a strata serwisu (po licznych błędach) już w trzecim gemie podcięła głogowianinowi skrzydła. Z dodatkowym zastrzykiem pewności siebie, Isner oszczędzał się nawet w gemach serwisowych Polaka, by później, przy własnym podaniu, nie pozostawić rywalowi żadnych złudzeń. Po chwili było już 5:2 dla Amerykanina, który bez najmniejszych kłopotów zakończył spotkanie przy stanie 5:3.
Polski tenisista w Paryżu ponownie poprawił swój najlepszy wynik w turnieju ATP Masters 1000. Miesiąc temu, w Szanghaju, po raz pierwszy udanie przebrnął kwalifikacje do tak prestiżowej imprezy, zaś we francuskiej stolicy odniósł premierowe zwycięstwo w głównej drabince singla. Polak wzbogacił swój dorobek o 70 punktów, co powinno pozwolić mu na pierwszy w karierze awans do czołowej "60" świata.
BNP Paribas Masters, Paryż (Francja)
ATP Masters 1000, kort twardy w hali, pula nagród 2,646 mln euro
środa, 30 października
II runda gry pojedynczej:
John Isner (USA, 13) - Michał Przysiężny (Polska, Q) 7:6(3), 4:6, 6:3
Robert Pałuba
z Paryża
robert.paluba@sportowefakty.pl