- W byciu numerem jeden na świecie najlepsza była satysfakcja z osiągnięcia mojego życiowego celu, mojego marzenia - wyjawia Ana Ivanović, która po zwycięstwie w wielkoszlemowym Rolandzie Garrosie w 2008 roku została liderką światowego rankingu.
- To było niesamowite uczucie - kontynuuje Serbka. - Jednak też wielka presja. Będąc liderką, czujesz się jakbyś miała dziesiątkę na plecach, każdy chce cię pokonać, udowodnić, że jest lepszy od ciebie. Rywalki grają z tobą bez żadnego ciśnienia, cała presja skupia się właśnie na tobie. I ja nie byłam w pełni na to gotowa - wyznaje.
Ivanović obecnie zajmuje 16. pozycją w rankingu WTA, ale wciąż pozostaje jedną z najpopularniejszych tenisistek świata. Z tego względu otrzymuje wiele propozycji, jak choćby... zagrania w filmie. - Dostałam kilka takich ofert. Większość z nich to były niezależne produkcje, ale też otrzymałam ekscytującą propozycję z Hollywood. Nie odgrywałabym wprawdzie głównej roli, ale to nawet dla mnie było korzystniejsze, ponieważ mogłabym poświęcić na to mniej czasu.
26-latka ostatecznie zrezygnowała z roli w filmie. Dlaczego? - Mimo że byłoby to tylko kilka scen z moim udziałem i dziesięć linijek dialogu, zajęłoby to aż osiem dni. Nie chciałam poświęcić temu tyle czasu i być poza treningiem - wyjaśnia.
Tenis na SportoweFakty.pl - polub i komentuj nasz profil na Facebooku. Jesteś fanem białego sportu? Kliknij i obserwuj nas także na Twitterze!
Serbka przyznaje, że nie zwraca uwagi na to, co o niej piszą dziennikarze: - Nie lubię czytać o sobie i rzadko to robię. Koncentruję się na meczach i treningach, na tym, by być coraz lepsza. Próbuję być dobrym wzorem do naśladowania dla innych. Nie myślę o moim wyglądzie albo czymkolwiek innym, tylko o tenisie.
Ivanović wierzy, że w nowym sezonie odnotuje lepsze rezultaty i wróci do grona dziesięciu najlepszych tenisistek globu. - Naprawdę w to wierzę. Moja motywacja jest wielka. Wiem, że aby tego dokonać, muszę ciężko pracować.