Andy Murray: Zwycięstwo w Australian Open jest dla mnie nierealne

Powracający do rozgrywek po wyleczeniu kontuzji kręgosłupa Andy Murray twierdzi, że nie ma szans na zwycięstwo w startującym 13 stycznia wielkoszlemowym Australian Open.

W tym artykule dowiesz się o:

Poprzedni sezon zakończył się dla Andy'ego Murraya 15 września, gdy rozegrał ostatni mecz i przerwał starty, by poddać się operacji kręgosłupa. Po trzymiesięcznej rehabilitacji i intensywnych przygotowaniach w Miami Szkot wrócił na kort pod koniec grudnia, ale nie jest zadowolony ze swoich wyników. - Trenowałem ciężko, by być w jak najlepszej formie, ale moje ostatnie występy nie napawają mnie optymizmem - przyznał tenisista z Dunblane.

W pierwszym oficjalnym występie w nowym sezonie w Ad-Dausze, bowiem grał także w pokazówce w Abu Zabi, Murray przegrał w II rundzie z Florianem Mayerem. - To jest trudne do określenia. Przez pół meczu z Mayerem grałem dobrze, ale nie wiem, czy jestem w stanie teraz utrzymać taki poziom przez pięć setów - stwierdził, odnosząc się do Australian Open, który zbliża się wielkimi krokami.

Najlepszy brytyjski tenisista bardzo sceptycznie podchodzi do swojego występu w Melbourne, gdzie w przeszłości dwa razy grał w finale. - Nie liczę na to, że wygram Australian Open. Wiem tylko, że mocno trenowałem i wykonałem mnóstwo ciężkiej fizycznej pracy, ale gdy długo nie grasz, to wszystko wygląda dla ciebie inaczej. Na razie zwycięstwo w Australian Open jest dla mnie nierealne, ale może po jednym czy dwóch meczach poczuje się lepiej.

Po niepowodzeniu w Ad-Dausze do Murraya zgłosili się organizatorzy turniejów w Auckland i Sydney, które rozpoczynają się w poniedziałek, z propozycją dzikiej karty. Dwukrotny mistrz wielkoszlemowy odrzucił jednak te oferty i już udał się do Melbourne, gdzie trenuje na kortach Melbourne Park.

- Dzień wolny, który będę miał między meczami w Australian Open, może mi tylko pomóc. Teraz muszę pracować nad tym, by poczuć grę. Jeżeli to zrobię, to jest możliwość, że z każdą kolejną rundą, będę prezentował się znacznie lepiej - zakończył Brytyjczyk.

[b]Jesteśmy na Facebooku. Dołącz do nas! Na Twitterze też nas znajdziesz!

[/b]

Źródło artykułu: