WTA Sydney: Wielki triumf Pironkowej, Kerber wciąż bez tytułu poza halą

Cwetana Pironkowa wygrała turniej WTA Premier na kortach twardych w Sydney. W finale Bułgarka pokonała 6:4, 6:4 Andżelikę Kerber.

To był wielki tydzień Cwetany Pironkowej (WTA 107), znanej do tej pory z bardzo dobrej gry na trawie (m.in. półfinał Wimbledonu 2010). Nie tylko po raz pierwszy zagrała w finale, ale i wywalczyła tytuł. Aby tego dokonać musiała wygrać osiem spotkań, bo zaczynała od kwalifikacji. W tym tygodniu Bułgarka pokonała trzy tenisistki z Top 10, poza Andżeliką Kerber (WTA 9) także Sarę Errani i Petrę Kvitovą. Dla Niemki był to dziewiąty finał w karierze i pozostaje z trzema tytułami wywalczonymi w hali (Paryż i Kopenhaga 2012, Linz 2013). Pironkowa to pierwsza kwalifikantka, która wygrała turniej rangi Premier od czasu Jekateriny Makarowej (Eastbourne 2010).

Po obustronnych przełamaniach w trzecim i czwartym gemie I seta, w piątym Pironkowa odparła dwa break pointy, a w szóstym po raz drugi odebrała podanie rywalce. W siódmym gemie Bułgarka posłała kilka piorunujących bekhendów i z 0-30 wyciągnęła na 40-30. Kerber jednak uzyskała szansę na przełamanie, do którego doszło, gdy zawodniczka z Płowdiw na zakończenie długiej wymiany wyrzuciła forhend. Seria niszczycielskich bekhendów dała Pironkowej piłkę setową w 10. gemie, ale Kerber obroniła się zaskakującym, spadającym tuż za siatkę drop szotem. Bułgarka uzyskała jednak drugiego setbola i wykorzystała go porażającym returnem.

W epickim drugim gemie II seta Kerber, po odparciu czterech break pointów, efektownym krosem bekhendowym wyszła na przewagę, ale przestrzeliła kolejny bekhend. Pironkowa wspaniałym odwrotnym krosem forhendowym uzyskała piątą szansę na przełamanie. Niemka ponownie doprowadziła do równowagi, ale podwójnym błędem dała rywalce szóstego break pointa. Obroniła się wspaniałym forhendem po linii, by następnie zepsuć drop szota. Siódmego break pointa Kerber odparła wygrywającym serwisem, by po chwili nie wykorzystać drugiej przewagi na 1:1.

Efektowna kombinacja returnu forhendowego i krosa bekhendowego przyniosła Pironkowej ósmą okazję na przełamanie, ale zmarnowała ją w długiej wymianie wyrzucając forhend. Bułgarka miała też dziewiątą szansę, ale ponownie przestrzeliła forhend, zaskoczona tak dobrym odegraniem przez rywalkę jej ostrego returnu. Kerber wyszła wreszcie na przewagę, ale Pironkowa sięgnęła po miażdżący return bekhendowy. Kolejne dwa punkty padły jednak łupem Niemki - złożonego z 28 punktów gema zakończył wyrzucony przez Bułgarkę forhendowy return.

W trzecim gemie Kerber z 40-0 dla serwującej rywalki doprowadziła do równowagi, ale Pironkowa nie musiała bronić break pointów i skończyła efektownym krosem bekhendowym. Po chwili Bułgarka zaliczyła przełamanie na 3:1, ale Niemka natychmiast stratę odrobiła kombinacją bekhendu po linii i smecza wymuszającego błąd. Ostry kros bekhendowy w sam narożnik przyniósł Kerber przełamanie na 4:3, ale końcówka należała do Pironkowej. Błyskawicznie wyrównała ona na 4:4, popisując się na koniec kombinacją potężnego returnu i krosa bekhendowego. Dwa kolejne gemy również padły łupem Bułgarki, która mogła cieszyć się z wielkiego zwycięstwa, gdy bekhend Niemki wylądował w korytarzu deblowym.

- Tak naprawdę nie robiłam nic specjalnego dziś w nocy w porównaniu do poprzednich meczów - po prostu utrzymałam ten sam poziom - powiedziała na konferencji pomeczowej Pironkowa. - Próbowałam utrzymać piłkę w korcie tak długo jak to możliwe i grać tak mocno, jak się da, a gdy miałam swoje szanse starałam się o kończące uderzenia. Byłam zdenerwowana, ale starałam się najmocniej, aby tego nie okazywać. Chciałam skoncentrować tak mocno, żeby widzieć tylko piłkę - patrzyłam tylko na nią. Pomyślałam: "patrz na piłkę i podążaj za każdym kolejnym punktem'.

Pironkowa przez cały tydzień imponowała fantastycznym bekhendem, który zdaje się być jeszcze silniejszy i solidniejszy niż wtedy, gdy docierała do półfinału Wimbledonu. Bułgarka rozmontowała Kerber niesłychanie agresywną postawą, nie dając jej ani chwili wytchnienia. Konsekwentnie atakowała, nie zrażając się popełnianymi błędami. W trwającym 96 minut spotkaniu zanotowano jej 32 kończące uderzenia i 25 niewymuszonych błędów. Kerber miała 23 piłki wygrane bezpośrednio i 28 błędów własnych. Obie tenisistki były bardzo skuteczne przy siatce - Niemka zdobyła 18 z 22 punktów, a Pironkowa 14 z 16. Słabym punktem obu tenisistek był własny drugi serwis - Bułgarka zdobyła przy nim ledwie trzy z 22 punków, Kerber zaś 12 z 30. Zawodniczka z Płowdiw dysponowała za to lepszym pierwszym podaniem (33 z 46 punktów). Pironkowa zaserwowała cztery asy, a Niemka żadnego (miała za to trzy podwójne błędy).

W deblu tytuł zdobyły Lucie Safarova i Tímea Babos, które w finale pokonały 7:5, 3:6, 10-7 utytułowane Włoszki Sarę Errani i Robertę Vinci. To ich pierwsze wspólne trofeum. Czeszka wcześniej w grze podwójnej święciła trzy triumfy na kortach ziemnych (Charleston 2012 i 2013, Madryt 20013). Dla Węgierki to za to szósty tytuł w deblu, ale pierwszy w turnieju rangi Premier. Wcześniej w 2012 roku zwycięzyła w Birmingham, a w ubiegłym sezonie w Bogocie, Marrakeszu, Monterrey i Taszkencie.

Apia International Sydney, Sydney (Australia)
WTA Premier, kort twardy, pula nagród 710 tys. dolarów
piątek, 10 stycznia

finał gry pojedynczej:

Cwetana Pironkowa (Bułgaria, Q) - Andżelika Kerber (Niemcy, 5) 6:4, 6:4

finał gry podwójnej:

Tímea Babos / Lucie Šafářová (Czechy) - Sara Errani (Włochy, 1) / Roberta Vinci (Włochy, 1) 7:5, 3:6, 10-7

Jesteśmy na Facebooku. Dołącz do nas! Na Twitterze też nas znajdziesz!

Komentarze (13)
Sands
10.01.2014
Zgłoś do moderacji
3
0
Odpowiedz
Nieprzewidywalność. Czyli to co lubię. 
SEFMLIS
10.01.2014
Zgłoś do moderacji
4
0
Odpowiedz
Rankingi nie grają :) 
avatar
ort222
10.01.2014
Zgłoś do moderacji
1
1
Odpowiedz
Najtrudniejsza rywalka Pironkovej byla Peer w kwalifikacjach, tylko ona urwala Bulgarce seta, Kerber, Kvitova, Errani powinny isc po nauke do Peer:) 
avatar
SMG
10.01.2014
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Ważne że rowerka nie było dla angie xd 
avatar
mat32
10.01.2014
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
duża niespodzianka...