Zainspirowany Goranem Ivaniseviciem Marin Cilić celuje w pierwszą dziesiątkę rankingu

Będąc jeszcze dzieckiem, Marin Cilić podziwiał Gorana Ivanisevicia. Obecnie obaj tworzą znakomicie rozumiejący się układ trener-zawodnik, który ma pomóc chorwackiemu tenisiście w powrocie do Top 10.

W tym artykule dowiesz się o:

Cilić współpracę ze swoim idolem z dzieciństwa rozpoczął pod koniec ubiegłego sezonu. Ivanisević miał pomóc swojemu rodakowi odnaleźć drogę do czołówki, z której wypadł z powodu czteromiesięcznego zawieszenia za stosowanie niedozwolonej substancji. Chorwat ostatecznie został oczyszczony z zarzutów i w listopadzie ubiegłego roku mógł powrócić do zawodowych rozgrywek.

- Goran to facet, który może mi pomóc. Był moim idolem z dzieciństwa, ale najważniejsze jest to, że przez długi czas był w Top 10 rankingu, grał w kilku finałach Wielkiego Szlema i wie, co trzeba poprawić w mojej grze - opiniuje swojego szkoleniowca 25-letni rezydent Monte Carlo.

Ivanišević zna Čilicia od 11 lat i bez wahania zgodził się na propozycję współpracy. - W ciągu ostatnich lat nie było w poprawy w jego grze. Grał dobrze, ale nie na tyle, by wygrywać z najlepszymi. On jest wysokim facetem, więc musi grać agresywnie - charakteryzuje swojego podopiecznego mistrz Wimbledonu z 2001 roku.

W trakcie zawodowej kariery Ivanišević dysponował jednym z najskuteczniejszych serwisów w historii męskiego tenisa i swojej karierze zaserwował 10,183 tys. asów w 766. meczach w cyklu ATP World Tour. - Goran był znany z tego, że w czasie swojego serwisu był zawsze bardzo zrelaksowany. Razem uprościliśmy mój trening,  dzięki temu teraz i ja jestem spokojniejszy - przyznał Čilić, dodając przy tym, iż współpracę rozpoczęli od właśnie poprawy serwisu.

- Mierząc 198 centymetrów miał niepewny serwis i nad tym elementem szczególnie mocno pracowaliśmy. Obecnie serwuje po dwa asy w każdym gemie, czego wcześniej nie robił. Teraz zdobywa wiele łatwych punktów serwisem, ale niekonieczne samymi asami. Jego drugi serwis był zawsze dobry, dlatego kluczowe było poprawienie pierwszego podania - mówi Ivanišević.

Pod wodzą nowego opiekuna Čilić stał się prawdziwą maszyna do wygrywania punktów za pomocą podania. W tym sezonie posłał więcej asów niż jakikolwiek inny tenisista - 247 w 22. meczach, a po trafionym pierwszym serwisie wygrał 81 proc. rozegranych punktów. - To daje mu wielką pewność siebie - ocenia Ivanišević.

- Czuję się bardzo pewnie, ale wiem jednocześnie, że jest jeszcze sporo do poprawy w mojej grze - mówi z kolei Čilić. - Pracowaliśmy dużo również nad uderzaniem pierwszej piłki w wymianie oraz nad wolejem. W ciągu ostatnich kilku lat nie grałem tak ofensywnie, jak powinienem. Nie zdobywałem łatwych punktów i nie zmuszałem rywali do gry w defensywie - dodaje pierwsza rakieta Chorwacji.

W tym sezonie Čilić prezentuje się fantastycznie. Wygrał 18 z 22 rozegranych spotkań. Triumfował w dwóch turniejach, w Zagrzebiu i Delray Beach, a w Rotterdamie dotarł do finału i z 37. miejsca w rankingu, które zajmował na początku sezonu, awansował na 25. - Staramy się pracować, aby każdy punkt rozgrywał bardzo szybko. On dobrze czuję się na linii końcowej, ale nie jest tak wytrzymały, jak najlepsi faceci w Tourze. On musi robić krok do przodu i posyłać uderzenia wygrywające - twierdzi Ivanišević.

- Marin jest dobrym słuchaczem, co jest bardzo ważne - kontynuuje mistrz i trzykrotny finalista wielkoszlemowego Wimbledonu. - On może ćwiczyć przez pięć godzin i 30 minut. Muszę podziękować Bobowi (Brettowi, poprzedniemu trenerowi Cilicia - przyp. red.), bo zaszczepił w nim etykę pracy. Ale on musi uwierzyć też w to, że jest w stanie pokonać każdego.

Čilić jest szczęśliwy, że połączył siły z Ivaniševiciem i ma jasny cel na obecny sezon - chce wrócić do czołowej dziesiątki rankingu, z której wypadł w kwietniu 2012 roku. - Marin rozwija swoją grę, lepiej serwuje i porusza się po korcie, jest też pewny siebie. Myślę, że w przyszłości będzie jeszcze agresywniejszy. On musi mieć wiarę w to, co robi, bo tylko to doprowadzi go do wielkich rzeczy. A naszym celem na koniec sezonu jest Top 10 - zapowiada Ivanišević.

Jesteśmy na Facebooku. Dołącz do nas! Na Twitterze też nas znajdziesz!

Źródło artykułu: