Wiktor Miler: Turniej na jednym korcie, czyli Polski tenis w kryzysie!

32 zawodniczki (w tym aż 9 z pierwszej setki rankingu WTA), które stoczyły w sumie 31 ciekawych pojedynków, liczna - żywo reagująca - publiczność, do tego pula nagród sięgająca 100 tys. dol. Tak wyglądał krakowski turniej z cyklu ITF Salwator Cup. I nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego, gdyby nie to, że wszystkie singlowe pojedynki rozegrane zostały na… jednym korcie.

Właśnie tak. Słownie i pisemnie - JEDNYM. Jest to chyba jedyny taki przypadek w światowym tenisie, a na pewno jedyny na tak wysokim szczeblu. Lepiej nie wspominać w takim razie o korcie treningowym. Lepiej nie wspominać, bo…nie ma o czym. Kortu, na którym zawodniczki mogłyby się przygotować do meczów, nie było. A o tym, jak ważna jest rozgrzewka przed meczem nie trzeba chyba wspominać (niech nikt nie myśli, że zawodowcom wystarcza te 10 minut przed samym spotkaniem).

Nie mam zamiaru w żaden sposób naśmiewać się z organizatorów tego turnieju, bo wykonali oni kawał dobrej roboty (pisała o tym TUTAJ Joanna Sakowicz). Przecież to nie ich wina, że w Krakowie nie ma większych obiektów tenisowych. Przed organizatorami chylę za to czoła, że - tylko sobie znanym sposobem - przekonali włodarzy Międzynarodowej Federacji Tenisowej do organizacji tej imprezy.

Dzięki temu turniejowi uświadomiłem sobie, ze Polski tenis jest w kryzysie. I nikt mi nie wmówi, że jest inaczej. Może ktoś uzna, że postradałem zmysły pisząc to w czasie, kiedy Agnieszka Radwańska wygrywa mecz w Turnieju Mistrzyń, a swój udział w podobnej imprezie rozpoczyna debel Mariusz Fyrstenberg/Marcin Matkowski, ale tak właśnie jest. O ile sportowo, dzięki wyżej wymienionym, wygląda wszystko dobrze, o tyle jeśli chodzi o sponsoring i infrastrukturę, jest fatalnie.

Kilka tygodni temu ojciec naszej najlepszej tenisistki oświadczył prasie, że - Agnieszka jest teraz panną do wzięcia. Nowy sezon rozpocznie w koszulce bez żadnego logo. Czeka na nowego sponsora strategicznego. A trzy miesiące wcześniej media informowały, że Isia nie ma gdzie trenować, bo korty, na których gra na codzień zostały przeznaczone pod budowę apartamentowców. Dodatkowo ze sponsorowania PZT Prokom Team (program wspierający najlepszych polskich tenisistów i tenisistek) wycofał się Ryszard Krauze i najprawdopodobniej twór ten przestanie istnieć.

Przykłady można mnożyć, ale nie o to chodzi. Chciałbym tylko zwrócić uwagę, że nie jest wcale tak różowo, jak wszystkim się wydaje. Sukcesy Agnieszki Radwańskiej powinny iść w parze z rozbudową infrastruktury, stworzeniem systemu szkolenia i finansowania młodych tenisistów, tak, aby za kilkanaście lat nie okazało się, że na kolejną "Radwańską" musimy czekać ćwierć wieku. Niestety, na razie rzeczywistość podąża zupełnie inną ścieżką.

Źródło artykułu: