WTA Montreal: Agnieszka Radwańska wciąż nieosiągalna dla Zahlavovej-Strycovej
Turniejowa "trójka" w 1/8 finału Montrealu. Agnieszka Radwańska w czterech starciach z ćwierćfinalistką tegorocznego Wimbledonu, Barborą Záhlavovą-Strýcovą, nie straciła nawet seta.
Statystyki dobrze oddają przebieg walki na korcie centralnym w Montrealu. Isia zanotowała dziewięć winnerów oraz 11 błędów, zaś jej przeciwniczka 12 piłek kończących i aż 18 błędów niewymuszonych. Liczby odzwierciedlały również dominację Czeszki przy siatce. Skończyła ona z pozytywnym skutkiem, aż 14 z 18 podejść do tej strefy kortu. Z kolei Radwańska była również skuteczna, choć wymiany w ten sposób skracała tylko ośmiokrotnie (pięć razy sukcesywnie).
Druga partia rozpoczęła się w podobnym tonie do poprzedniej. Krakowianka została trzykrotnie ośmieszona grając woleje, podczas gdy jej rywalka z powietrza grała bez problemów. Szybkie przełamanie odrobiła po kolejnym gemie, gemie walki, ale również błędów. Niestety break nie zmotywował Polki do gry, znów się myliła, była ospała. Miała szanse wybronić się smeczem przy stanie 30-40, jednak zagrała na rakietę Záhlavovej-Strýcovej, przez co straciła podanie. Kolejny break miał duże znaczenie dla krakowianki. Wreszcie, po dwóch meczach przerwy, wygrała gema "na sucho", potwierdzając przewagę dobrym minięciem z forhendu.Tym razem historia się nie powtórzyła i Isia po raz pierwszy w drugiej partii wyszła na prowadzenie. Pomogła jej w tym Czeszka popełniająca banalne błędy, jak np. wyrzucenie smecza w aut, gdy miała cały kort na zanotowanie piłki kończącej. W pewnym momencie można było odnieść wrażenie, że ćwierćfinalistka tegorocznego Wimbledonu ma dosyć tej konfrontacji, przegrywała już 2:3 i 0-30. Wtedy jednak na pomoc ruszyła krakowianka, która zagrywała fatalne returny, a w grze na małe pola zachowywała się jak amatorka. Na szczęście, w lacoste'owskim gemie pojawił się przebłysk świetnych dropszotów Polki. Również to zagranie odegrało rolę w utrzymaniu podania. Mały dramat rozegrał się przy serwisie niżej klasyfikowanej zawodniczki. Najpierw Isia miała trzy szanse na przełamanie, potem jednak zmarnowała je wszystkie. Záhlavová-Strýcová miała nawet okazję na wyrównanie, której nie wykorzystała. Polka do awansu przybliżyła się świetnym returnem bekhendowym.
Ostatni gem nie był formalnością. Zaczęło się od 15-30, a potem 30-40. Z tych opresji Radwańska wybrnęła w dobrym stylu, ale przy piłce meczowej przez zachowawczość nie zwieńczyła pojedynku i pozwoliła rywalce zanotować ładną piłkę kończącą. To podłamało morale krakowianki, która oddała następnie podanie. Gdy wydawało się, że mecz za chwilę się zakończy i Polka miała trzy kolejne piłki meczowe, Czeszka znacząco podniosła poziom swojej gry. Jednak to było wszystko, na co było stać 37. zawodniczkę rankingu. Polka za piątą piłką meczową zakończyła spotkanie.Nie był to najlepszy pokaz umiejętności naszej najlepszej tenisistki. W całym meczu wyszła na nieznacznym minusie (19 winnerów i 20 błędów własnych), co przy niestabilnej dyspozycji rywalki (28 piłek kończących i 39 niewymuszonych błędów) zakończyło się happy endem dla krakowianki. W porównaniu do występu w Stanfordzie gra Polki uległa poprawie, jednak żeby myśleć o awansie do ćwierćfinału Radwańska musi zagrać o dwie klasy lepiej. W 1/8 finału potencjalną przeciwniczką może być Sabina Lisicka lub zwyciężczyni pojedynku pomiędzy Swietłaną Kuzniecową a Madison Keys.
Rogers Cup, Montreal (Kanada)
WTA Premier 5, kort twardy, pula nagród 2,440 mln dolarów
wtorek, 5 sierpnia
II runda gry pojedynczej:
Agnieszka Radwańska (Polska, 3) - Barbora Záhlavová-Strýcová (Czechy) 6:4, 6:4
Oglądaj mecze WTA Tour z udziałem Igi Świątek, Magdy Linette i innych topowych zawodniczek w serwisie CANAL+ online. (link sponsorowany)