Oznaczeni w Londynie ósmym numerem Łukasz Kubot i Robert Lindstedt dwukrotnie mierzyli się w tym sezonie z Bryanami, lecz za każdym razem schodzili z kortu pokonani. Za każdym razem też wynik ich konfrontacji z reprezentantami USA wynosił 3:6, 6:7. Bryanowie, którzy w kończącym sezon turnieju Masters triumfowali w latach 2003, 2004 oraz 2009, w poniedziałek musieli uznać wyższość triumfatorów tegorocznego Australian Open.
Pierwsze gemy poniedziałkowego pojedynku pewnie padły łupem podających, a ozdobą tej części spotkania był wspaniały lob zaprezentowany przez Lindstedta przy stanie 2:2 i 30-0 dla Amerykanów. Po chwili podwójny błąd popełnił Bob Bryan, lecz utytułowani reprezentanci USA wygrali dwa kolejne punkty i ponownie wyszli na prowadzenie.
[ad=rectangle]
Polsko-szwedzka para chwilę grozy przeżyła w szóstym gemie. Przy podaniu Lindstedta było już 40-15, lecz po kapitalnej wymianie przy siatce liderzy rankingu ATP wyrównali. Decydujący punkt przypadł jednak lubinianinowi i jego partnerowi, po tym jak 37-letni Szwed popisał się idealnym serwisem na ciało Mike'a Bryana.
Przed rozpoczęciem 10. gema Lindstedt poprosił o interwencję medyczną, ponieważ narzekał na ból lewego uda. Na szczęście uraz nie okazał się zbyt poważny i Szwed mógł kontynuować grę. Kiedy zanosiło się na tie breaka, Amerykanie uzyskali setbola, ale po dłuższej wymianie do błędu został zmuszony Bob Bryan.
Tie break rozpoczął się po myśli polsko-szwedzkiego debla, który po błędzie Mike'a Bryana wyszedł na 3-1. Na zmianę stron 32-letni lubinianin i jego partner schodzili przy wyniku 4-2, a po chwili potężny return Kubota dał im cztery piłki setowe. Pierwszego setbola serwisem oddalił Bob Bryan, ale przy drugim Amerykanie przegrali starcie przy siatce.
Losy drugiej partii rozstrzygnęły się w szóstym gemie przy podaniu Boba Bryana, choć przed zmianą stron to Amerykanie nie wykorzystali break pointa. Polsko-szwedzka para rozegrała kilka znakomitych wymian, m.in. cudowny lob dający prowadzenie 30-15. Przy równowadze niesamowitym returnem z forhendu po linii popisał się Kubot i przełamanie stało się faktem!
W dziewiątym gemie nic już nie mogło zatrzymać Lindstedta. Szwed już przy pierwszej okazji zwieńczył cały pojedynek asem. W sumie Polak i jego partner mieli ich aż 10 przy trzech podwójnych błędach. Bryanowie natomiast zanotowali pięć asów i cztery podwójne błędy oraz nie wykorzystali żadnego z trzech break pointów. Kubot i Lindstedt wygrali 63 ze 122 wszystkich rozegranych w meczu punktów.
Po 78 minutach Kubot i Lindstedt pokonali najlepszych deblistów świata 7:6(3), 6:3. Polak i Szwed zostali tym samym liderami Grupy A, ponieważ w sesji dziennej Austriak Alexander Peya i Brazylijczyk Bruno Soares zwyciężyli Holendra Jeana-Juliena Rojera i Rumuna Horię Tecau 6:3, 3:6, 12-10, broniąc w super tie breaku piłki meczowej.
Finały ATP World Tour, Londyn (Wielka Brytania)
Tour Championships, kort twardy w hali, pula nagród 6,5 mln dolarów
poniedziałek, 10 listopada
GRA PODWÓJNA
Grupa A:
Łukasz Kubot (Polska, 8) / Robert Lindstedt (Szwecja, 8) - Bob Bryan (USA, 1) / Mike Bryan (USA, 1) 7:6(3), 6:3
Vamos Łukasz i Robert!
No i jak tu w ogóle można mówić o porównywaniu emocji ATP z WTA ;)