Po dwóch niezwykłych dreszczowcach z Dustinem Brownem w I rundzie, w którym obronił sześć piłek meczowych, i z Benoitem Paire'em w 1/8 finału, gdzie w decydującym secie odrobił stratę przełamania, w piątkowym ćwierćfinale Jerzy Janowicz oszczędził nerwów swoim kibicom, zagrał - jak sam ocenił - najlepszy mecz w tym sezonie i pokonał 6:2, 7:5 Gillesa Simona.
- Wiedziałem, że muszę grać swój najlepszy tenis, bo Gilles to tenisista, który bardzo dobrze porusza się po korcie. On znakomicie czyta grę i ma jeden z najlepszych returnów na świecie. Wiedziałem, że muszę koncentrować się na własnym serwisie i tak czyniłem. Również przez cały mecz grałem agresywnie - mówił łodzianin, który tym samym po raz piąty w karierze, w tym drugi rok z rzędu w Montpellier, awansował do półfinału turnieju rangi ATP World Tour.
[ad=rectangle]
Na drodze Janowicza do trzeciego finału w karierze w sobotę stanie João Sousa. Rozstawiony z numerem siódmym Portugalczyk w imprezie Open Sud de France wyeliminował Laurenta Lokolego i Tobiasa Kamke, a w 1/4 finału sprawił niespodziankę, ogrywając 7:6(5), 6:4 Philippa Kohlschreibera. - Philipp jest świetnym tenisistą i zagrał bardzo dobry mecz. Ja słabo serwowałem, ale dobrze grałem w defensywie. Z pewnością to był mój najlepszy mecz w tym turnieju - stwierdził 25-latek z Guimarães.
Sousa grę w tenisa rozpoczął w wieku siedmiu lat za namową ojca, Armando, byłego mistrza Portugalii weteranów. Pierwsze kroki w przygodzie z białym sportem stawiał w rodzinnym mieście Guimarães, lecz kamieniem milowym w rozwoju jego kariery okazał się wyjazd do akademii w Barcelonie, gdzie pojawił się w wieku 14 lat i mieszka oraz trenuje tam do dziś. - Myślałem, że wróci do domu po 15 dniach, tęskniąc za rodziną i przyjaciółmi, ale jednak nigdy nie porzucił swoich marzeń - mówił z dumą jego ojciec.
Na poziomie turniejów juniorskich Sousa nie odnotował wielkich sukcesów, jednak od czasu przejścia na zawodowstwo, w 2005 roku, jego kariera rozwija się harmonijnie. W 2007 roku Portugalczyk złamał barierę 1000. miejsca w rankingu, dwa lata później wygrał dwa turnieje Futures i wkroczył do pierwszej "500". Na koniec 2012 roku miał już na koncie osiem triumfów w Futuresach, dwa mistrzostwa w Challengerach i był o krok od awansu do grona 100. najlepszych tenisistów globu.
Przełomowy dla mieszkańca Barcelony okazał się 2013 rok, kiedy to zadebiutował w turnieju wielkoszlemowym (Australian Open), a przed wszystkim stał się pierwszym Portugalczykiem w historii, który zdobył tytuł rangi ATP World Tour, we wrześniu triumfując w Kuala Lumpur. - To mój pierwszy finał, to świetne uczucie, niesamowity tydzień. Mam nadzieję, że ten tytuł doda mi pewności siebie. To spełnienie marzeń. Jestem pierwszym Portugalczykiem, któremu udało się to zrobić. To świetne dla mnie i dla mojego kraju. Może wreszcie ludzie zaczną doceniać portugalski tenis - mówił wówczas.
Po zwycięstwie w Kuala Lumpur Sousa dokonał kolejnej historycznej rzeczy dla tenisa w swojej ojczyźnie - jako pierwszy portugalski tenisista sforsował bramy Top 50 rankingu ATP, a najwyżej w światowej hierarchii wspiął się na 35. lokatę. W ubiegłym roku Portugalczyk zanotował dwa kolejne finały głównego cyklu - w Båstad, gdzie przegrał z Pablo Cuevasem, oraz w Metz, w którym nie sprostał Davidowi Goffinowi.
Gracz z Guimarães najlepiej czuje się w grze z linii końcowej kortu, skąd stara się dominować w każdej wymianie. Dużą rolę przykłada do przygotowania fizycznego, a jego ulubiona nawierzchnia to ceglana mączka. - Ja po prostu czuję, że mam świetny forhend i staram się nim dominować w wymianach i atakować. Ostatnie lata ciężko przepracowałem pod kątem przygotowania fizycznego i obecnie czuję się bardzo dobrze - wylicza swoje atuty tenisista, który najlepiej czuje się na kortach ziemnych, mimo to w warunkach halowych odnotowuje zaskakująco dobre wyniki, z tytułem w Kuala Lumpur i finałem w Metz na czele.
Dorastając, Sousa podziwiał grę Juana Carlosa Ferrero, ale także fascynowali go Roger Federer, z którym miał okazję zagrać w ubiegłym sezonie w Halle, i Pete Sampras. Wolny czas najchętniej spędza grając lub oglądając (jest fanem Realu Madryt) piłkę nożną, czytając książki i spotykając się z przyjaciółmi, którzy określają go jako bardzo inteligentnego mężczyznę. Jest poliglotą - włada sześcioma językami (portugalskim, angielskim, francuskim, włoskim, hiszpańskim i katalońskim). Jak sam twierdzi, gdyby nie grał w tenisa, zostałby piłkarzem lub lekarzem. Ma także swoje motto: "Tenis to taki sport, w którym zwycięstwo samo do ciebie nie przyjdzie. Musisz go pragnąć i do niego dążyć".
Sobotni pojedynek będzie trzecią konfrontacją Janowicza z Sousą. Pierwsza, rozegrana w 2013 roku w Walencji, została łatwo wygrana przez Polaka, ale druga, sprzed roku z Winston-Salem, zapadła w pamięci fanom tenisa, ponieważ na korcie wywiązała się karczemna awantura. W dziesiątym gemie trzeciego seta przy break poincie dla Janowicza Sousa uderzył w aut, po czym ruszył z pretensjami do sędziego, domagając się przyznania punktu, ponieważ piłka otarła się o Polaka. Łodzianin potwierdził rywalowi, że został trafiony piłką, ale nie powiedział tego arbitrowi, który zapisał punkt na konto naszego reprezentanta. To zdarzenie odmieniło losy meczu, w którym Janowicz zwyciężył 6:1, 3:6, 7:6(5), choć w trzecim secie przegrywał 3:5.
Janowicz po meczu winą za to zdarzenie obarczył sędziego, za to Sousa nie posiadał się ze złości - Moje wartości są większe od jego. Niektórzy gracze uważają, że tenis to tylko biznes. Nie zwracają uwagi na ideę fair play - mówił Portugalczyk, który mimo krótkiego stażu w rozgrywkach ATP World Tour, zdążył zajść za skórę wielu rywalom. Paul-Henri Mathieu, Andy Murray, Marius Copil, Tejmuraz Gabaszwili czy Philipp Kohlschreiber niechętnie wracają wspomnieniami do awantur, które podczas meczów z nimi wszczynał rezydent Barcelony.
Sousa, choć na pierwszy rzut oka niepozorny, nie jest uosobieniem właściwych manier na korcie. Nerwy również często ponoszą Janowicza, ale jeżeli Polak zachowa chłodną głowę, nie będzie zwracał uwagi na zaczepki ze strony przeciwnika i zaprezentuje swój optymalny tenis, trzeci w karierze finał w głównym cyklu jest jak najbardziej w jego zasięgu.
Open Sud de France, Montpellier (Francja)
ATP World Tour 250, kort twardy w hali, pula nagród 439,4 tys. euro
sobota, 7 lutego
półfinał:
kort centralny, od godz. 14:45
Jerzy Janowicz (Polska, 5) | bilans: 2-0 | João Sousa (Portugalia, 7) |
---|---|---|
44 | ranking | 49 |
24 | wiek | 25 |
203/91 | wzrost (cm)/waga (kg) | 185/73 |
praworęczna, oburęczny bekhend | gra | praworęczna, oburęczny bekhend |
Łódź | miejsce zamieszkania | Barcelona |
Kim Tiilikainen | trener | Frederico Marques |
sezon 2015 | ||
6-2 (6-2) | bilans roku (główny cykl) | 5-2 (5-2) |
III runda Australian Open | najlepszy wynik | III runda Australian Open |
3-5 | tie breaki | 3-0 |
110 | asy | 34 |
87 731 | zarobki ($) | 84 871 |
kariera | ||
2007 | początek | 2005 |
14 (2013) | najwyżej w rankingu | 35 (2014) |
77-64 | bilans w głównym cyklu | 55-62 |
0/2 | tytuły/finałowe porażki (główny cykl) | 1/2 |
2 841 279 | zarobki ($) | 1 611 429 |
Bilans bezpośrednich spotkań pomiędzy Jerzym Janowiczem a João Sousą (główny cykl):
Rok | Turniej | Etap | Zwycięzca | Wynik |
---|---|---|---|---|
2013 | Walencja | II runda | Janowicz | 6:2, 7:5 |
2014 | Winston-Salem | II runda | Janowicz | 6:1, 3:6, 7:6(5) |