Kolekcjonowanie tytułów Benoit Paire rozpoczął od najniższego poziomu. W styczniu okazał się najlepszy w turnieju ITF Futures we francuskim Bressuire. W finale pokonał wówczas rodaka, Gregoire'a Barrère'a, 6:4, 3:6, 6:4.
[ad=rectangle]
Na szczeblu ATP Challenger Tour Paire mistrzostwo wywalczył dwa tygodnie później, także na nawierzchni twardej w hali, w Bergamo. We Włoszech na początek rozegrał dwa trzysetowe mecze z Janem Mertlem i Iliją Bozoljacem, ale od ćwierćfinału nie stracił już ani jednej partii, ogrywając kolejno Farucha Dustowa, Jürgena Zoppa i Ołeksandra Niedowiesowa. Na początku marca wygrał także halowego challengera w Quimper.
Po Wimbledonie 26-latek z Awinionu zapowiedział, że zamierza "zaatakować" w lipcowych turniejach na ceglanej mączce w Europie. I udowodnił, że nie rzucał słów na wiatr. W zeszłym tygodniu w Båstad zdobył pierwszy w karierze tytuł w głównym cyklu męskich rozgrywek.
W drodze po trofeum w Ski Star Swedish Open Paire nie stracił seta. Na otwarcie wygrał z Markusem Erikssonem, następnie pokonał 6:2, 6:3 najwyżej rozstawionego Davida Goffina, w ćwierćfinale uporał się z Denisem Istominem (6:4, 6:2), a w 1/2 finału z broniącym tytułu Pablo Cuevasem (6:4, 6:3). W finale tenisista z Prowansji ograł 7:6(7), 6:3 wyśmienitego specjalistę od gry na kortach ziemnych, Tommy'ego Robredo.
Ostatnim tenisistą, który w jednym sezonie zdobywał tytuły na wszystkich trzech poziomach męskich rozgrywek, był w 2006 roku Steve Darcis.
Autorowi Robredo chyba pomylił się z kimś innym. Kiedy ostatnio Tommy był wyśmienity na mączce? Szanujmy się...