Martin Klizan pewnie wygrał pierwszego seta, jednak w drugim przy stanie 4:3 na swoją korzyść musiał bronić aż trzech break pointów z rzędu dla Michała Przysiężnego na odrobienie strat. Wówczas lider słowackiego zespołu pokazał klasę i koncertowo rozegrał ważne piłki. 36. tenisista świata przyznał, że tamten moment był kluczowy dla losów pojedynku, który wygrał 6:4, 6:4, 6:4.
- Na tej nawierzchni trudno jest przełamać rywala - powiedział Słowak. - Ja jednak w pierwszych dwóch setach szybko odebrałem mu serwis, natomiast w trzecim objąłem prowadzenie 5:2, więc było mi o wiele łatwiej. Ważnym momentem był jeden z gemów przy moim podaniu w drugiej partii, w którym wybroniłem się z wyniku 0-40. Wówczas opadł nieco stres i poczułem się pewniej na korcie.
W niedzielę lider słowackiej drużyny ma się spotkać z Jerzym Janowiczem. Słowak zdaje sobie sprawę, że to będzie trudny mecz, ale podkreśla również, że wcale może do niego nie dojść.
- Uważam, że zagrałem dobry mecz. Moje spotkanie z Janowiczem nie będzie łatwe, ale tak naprawdę nie wiadomo, czy do niego dojdzie. Gdy będzie 3-0 na naszą korzyść, wówczas nie zagramy ze sobą. Nie wiemy, co się stanie. Czuję się dobrze, świetnie podawałem i returnowałem.
Klizan w obecnym sezonie rozegrał sześć spotkań w Pucharze Davisa i nie stracił ani jednego seta. Wliczając w te statystyki pojedynek z Przysiężnym, Słowak wygrał 17 partii z rzędu. - Wiem, że wygrałem wszystkie z 17 ostatnich setów. Liczyłem to i mam nadzieję, że będę kontynuował dobrą passę - dodał.
Notowała Karolina Konstańczak
Nie chce mu się ?
Dla tak zarozumiałego tenisisty mam jedno do powiedzenia : Z całego serducha życzę Panu panie Kliżan Czytaj całość