Agnieszka Radwańska przyjechała do Shenzhen z jednym nadrzędnym celem: zdobyć 18. tytuł w swojej karierze. Pierwszy krok w tym kierunku wykonała we wtorek, pokonując Aleksandrę Krunić. Nie przeszkodziły jej nawet problemy atmosferyczne i fakt, że jej mecz z Serbką przeniesiono pod dach, choć jak sama przyznała był to pierwszy raz, kiedy musiała rywalizować pod dachem, gdy brała udział w turnieju organizowanym na kortach otwartych.
W środę organizatorzy Shenzhen Open nie mieli już takich problemów z pogodą i zgodnie z planem gier Radwańska wyszła na kort centralny jako trzecia w kolejności. Jej rywalką była grająca z dziką kartą Shuai Zhang, która dzień wcześniej wyeliminowała Irinę Chromaczową.
Krakowianka spotkała się z Chinką po raz trzeci i jak się okazało, pomimo sporej siły uderzeń, gra reprezentantki gospodarzy wciąż nie sprawia Polce większych problemów. Wystarczy przypomnieć, że w ich ostatnim pojedynku, w I rundzie Rolanda Garrosa 2014, Radwańska od stanu 0:3 w pierwszej odsłonie do końca meczu nie straciła ani jednego gema.
Ta seria przedłużyła się także w Shenzhen, krakowianka wygrała cztery pierwsze gemy. Piąta rakieta świata utrzymała świetną dyspozycję serwisową z I rundy, kiedy to wygrała 41 z 49 punktów rozegranych po swoim podaniu. Cierpliwość i sumienne przebijanie w wykonaniu Radwańskiej raz po raz wprowadzały zamęt w grze Zhang, która zaczęła szukać coraz to bardziej ryzykownych rozwiązań. Większość z nich nie przyniosła efektu, Chinka popełniała wciąż kardynalne błędy w każdym sektorze kortu. To właśnie wyrzucony bekhend po krosie zakończył pierwszą odsłonę meczu już po 26 minutach gry.
Kilkuminutowa przerwa pomiędzy setami wybiła Polkę z rytmu. Została przełamana na sucho, a w gemie serwisowym Zhang wygrała zaledwie jeden punkt. "Ring My Bell", przebój Anity Ward z końca lat 70. pobudził Radwańską, która obudziła się z letargu i z łatwością opanowała sytuację. Szybko wygrała trzy kolejne gemy, w tym jeden przy podaniu Chinki. Kiedy wszystko zdawało się iść w dobrym kierunku, a Polka miała dwie piłki, aby objąć prowadzenie 4:3, Zhang zaczęła grać dużo dokładniej, a zagrania, które dotychczas wylatywały na aut, teraz lądowały w korcie.
Ta dobra seria 26-latki z Tiencina nie trwała jednak zbyt długo. Udało jej się przełamać Polkę, ale kilka piłek później straciła już swoje prowadzenie na rzecz bardziej ofensywnej niż dotychczas Radwańskiej. Krakowianka starała się jak najszybciej przełamać Zhang, jednak powiodło jej się to dopiero w 12. gemie. Po 71 minutach gry Polka awansowała do kolejnej rundy.
W ćwierćfinale Polka zagra z inną reprezentantką gospodarzy, Qiang Wang, która pokonała Vanię King. Radwańska obok Eugenie Bouchard jest jedyną zawodniczką z pierwszej "50" rankingu WTA, która wciąż liczy się w walce o zwycięstwo w Shenzhen.
Shenzhen Open, Shenzhen (Chiny)
WTA International, kort twardy, pula nagród 500 tys. dolarów
środa, 6 stycznia
II runda gry pojedynczej:
Agnieszka Radwańska (Polska, 1) - Shuai Zhang (Chiny, WC) 6:1, 7:5
Gwiazdor NBA nie pozwalał córce grać w koszykówkę. Bał się, że... zostanie lesbijką
Nie przypominaj sobie przystanków z przeszłości,mogą okazać się ...
bez powrotu:)
Pozdrawia Czytaj całość