Karolina Konstańczak: Radwańska - Vinci, mecz, który skłania do refleksji (komentarz)

WP SportoweFakty / Krzysztof Porębski / Agnieszka Radwańska
WP SportoweFakty / Krzysztof Porębski / Agnieszka Radwańska

Pojedynek Agnieszki Radwańskiej z Robertą Vinci w ćwierćfinale turnieju w Ad-Dausze przypomniał widzom, jakich stylów gry najbardziej brakuje we współczesnych rozgrywkach kobiecych.

W dzisiejszych czasach zdecydowana większość tenisistek pracuje przede wszystkim nad tym, aby jak najszybciej zdobyć punkt. Tenis staje się coraz bardziej ofensywny, akcje krótsze, a piłka momentami przemieszcza się z taką prędkością, że może umknąć uwadze niejednego widza. Kobiece rozgrywki, w porównaniu do męskich, są zdecydowanie mniej widowiskowe i przede wszystkim do bólu schematyczne. Po takich pojedynkach próżno szukać zachwytów w mediach społecznościowych, które mogłyby się równać z reakcjami po pięciosetowych, często wręcz wbijających w fotel męskich spotkaniach. Pojawiają się oczywiście informacje, ale zdawkowe, oparte na podaniu wyniku i zamieszczeniu krótkiego wideo. Na tym koniec. Nie da się oprzeć wrażeniu, że coraz częściej większy zachwyt wywołują osiągnięcia, rekordy i cała ta otoczka, a nie sama gra.

Czwartkowy pojedynek krakowianki z Włoszką wywołał ogromne poruszenie w tenisowym światku. "Agnieszka Radwańska i Roberta Vinci stworzyły widowisko, które przyniesie serwisowi Youtube setki tysięcy wyświetleń" - napisano chociażby na stronie tennisbest.com. W sieci krążą dziesiątki filmików, obrazujących efektowne zagrania, nietuzinkowe rozwiązania i do tego zachwycone i zarazem zdziwione twarze kibiców. Czy to nie świadczy o tym, jak bardzo fani kobiecego tenisa odwykli od takich pojedynków? A może również i o tym, jak bardzo potrzebwali czegoś podobnego?

Mecz Włoszki z Polką trzeba nazwać wielkim tenisowym spektaklem, który w dzisiejszych czasach zdarza się równie rzadko, co wyciągnięcie jednego z wygrywających losów na loterii. Pojedynek będący zupełną odwrotnością schematycznych i pełnych błędów spotkań. To właśnie w czwartek kibice mogli podziwiać akcje, w których piłka leciała z wyważoną prędkością, a proste pomyłki zdarzały się tak rzadko, że po każdej z nich tenisistki ganiły się pod nosem. Zdecydowana większość i tak przytrafiała im się dopiero po dłuższych wymianach.

W większości kobiecych pojedynków wycieczki do siatki są rzadkością, bowiem zawodniczki nie czują się pewnie w tej strefie kortu lub, krótko mówiąc, nie mają po prostu odpowiednich umiejętności. W spotkaniu Agnieszki Radwańskiej z Robertą Vinci było to czymś zupełnie normalnym. Polka znalazła się w strefie wolejowej aż 49 razy, natomiast Włoszka 52. To właśnie te akcje zachwycały najbardziej, a znaleźli się odważni, którzy głośno stwierdzili, że niektóre z nich mogą śmiało kandydować do zagrania sezonu.

Takie pojedynki pewnie niejednego zagorzałego fana tenisowych zmagań skłaniają do refleksji. Jakie spotkania chcą śledzić kibice? Czy kierunek, w którym zmierza kobiecy tour, nie pozbawi całkowicie oglądających satysfakcji, rozrywki i przede wszystkim wielkich emocji? Skupione na ofensywie i skracaniu akcji zawodniczki przypominają nieco roboty, zaprogramowane do wykonywania danych schematów. Gdy coś odbiegnie od normy, często się gubią. Na koniec postawię jeszcze jedno pytanie. Czy za jakiś czas dobre wyszkolenie techniczne tenisistek stanie się prawdziwą rzadkością? Być może tak i wtedy niejedna osoba wróci wspomnieniami do 25 lutego 2016 roku i meczu Radwańskiej z Vinci.

Karolina Konstańczak 
Zobacz więcej tekstów Karoliny Konstańczak ->

Zobacz wideo: Kamil Majchrzak drugą rakietą Polski. "Kiedyś musi być ten pierwszy raz"

{"id":"","title":""}

Źródło: TVP S.A.

Źródło artykułu: